Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gdańsk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gdańsk. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 stycznia 2017

2016

<a href="https://www.bloglovin.com/blog/18414311/?claim=wc5v6s6ahhd">Follow my blog with Bloglovin</a>
 
        2016 już jest za nami! Nareszcie, w końcu, wreszcie. W ostatnie dni zabrał nam Carrie Fisher, a na samym początku odebrał światu David'a Bowie (w między czasie także musieliśmy pożegnać między innymi Alana Rickmana, Prince'a, Muhammad'a Ali'ego, Leonard'a Cohen'a i tak dalej). Nie możemy zapominać o Harambe, Syrii i oczywiście pomarańczce, która jeszcze nie zbudowała muru, wspominałam już o Brexicie? Wydarzyło się dużo, dużo rzeczy niepotrzebnych i teraz siedząc przed komputerem z moim psiakiem na kolanach uświadomiłam sobie jak małe nadzieje żywię w stosunku do roku 2017. Na prawdę, co jeszcze może się stać? O ile nie wybuchnie wojna, albo nie przyleci do nas UFO (to mogłoby być fajne) to będzie to i tak rok lepszy dla naszej piłki zwanej ziemią niż 2016-ty. Podsumowując - jeżeli przeżyliśmy 2016 to przeżyjemy już wszystko - czuję się jak karaluch!

Zdjęcie użytkownika Igor Sawicki.          Ale nie taki zły ten rok był na jaki wygląda! Przynajmniej mnie potraktował z lekką łaskawością! Zacznijmy od stycznia - kiedy to miałam zaszczyt wziąć udział w najcudowniejszej studniówce mojego życia (ale przesada, byłam tylko na jednej, więc tak naprawdę nie wiem czy gdzieś nie było lepszej, każdy lubi to co ma), którą będę wspominała bardzo długo z uśmiechem na ustach. Przepraszam za kradzież korony - to tak na wstępie - i chciałam jeszcze napomknąć, że do dziś śmieję się z tego jak jedna z moich znajomych wyszła na środek parkietu i nie widząc naszego wychowawcy głośno wszystkim zebranym oświadczyła "ale dziś się najebałam" - śmieszy mnie w tym wszystkim najbardziej fakt, że muzyka akurat była ściszona. Dalej mam szeroki uśmiech na twarzy przypominając sobie jak spadła mi podwiązka z nogi i nie byłam w stanie wyplątać się z tej śmiercionośnej pułapki i jak w palarni przemycaliśmy alkohol na salę. Nasza studniówka była dokładnie taką jaką widzi się na filmach - ostatnim, niezręcznym spotkaniem najstarszych klas liceum na wspólnej imprezie, po której wstyd było spojrzeć w oczy nauczycielom widzącym co wyprawiamy.

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.           Kolejnym sukcesem minionego roku było to, że przeszłam do etapu centralnego olimpiady wiedzy o mediach, na który nie pojechałam z czystego lenistwa, a prócz tego wiedziałam, że nie wiążę swojej przyszłości ze studiami w Polsce, więc udział w dalszych etapach był dla mnie po prostu... bezcelowy i zbyt kosztowny. Znowu brałam udział w olimpiadzie historycznej i znowu na etapie ustnym pokłóciłam się z wykładowcami (ps. jeśli ktoś z was czytających bierze udział w tym roku w olimpiadzie historycznej i przejdzie do etapu ustnego w Gdańsku - pamiętajcie, że wykładowcy, którzy zadają pytania na specjalizacji XIX wieku uwielbiają z listy lektur książkę o wozie Drzymały, nie jest ona długa i nudna, bardzo miło i łatwo się ją czyta a do tego jest w niej wiele ciekawych faktów, do tego ma stu procentową pewność, że wykładowcy jej dokładnie nie czytali, bo o to zawsze wywiązywała się kłótnia podczas moich odpowiedzi, więc moi  drodzy XIX-wieczni, czytajcie Drzymałę, bo o niego zawsze się czep...ytają).

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.           Byłam też na wywiadzie do uczelni UAL na oddziale LCC, po którym dostałam się na kierunek journalism, ale zrezygnowałam ze względu na wysokie ceny akademików i teraz jestem szczęśliwym studenciakiem na UCA, które w rankingach bije UAL na głowę (przepraszam, miałam moment przechwalania się). A dostanie się na LCC zagwarantowało mi zezwolenie ze strony mojej mamy na wykonanie sobie septum w wakacje - ile ja o ten kolczyk walczyłam! Do tego zrobiłyśmy sobie wspólnie pierwsze tatuaże na przedramieniach co zapoczątkowało moje uzależnienie od tej formy sztuki.

Zdjęcie użytkownika Rafal Stoczyñski.
 Zdałam maturę z  bardzo dobrymi wynikami, choć na egzaminie ustnym z polskiego trafiłam na temat znienawidzony i przez całą moją edukację szkolną nietknięty ani razu - krajobraz wiejski w literaturze XIX wieku. Z bolącym sercem muszę przyznać, że przed końcem roku szkolnego obiecywałam mojej ulubionej pani od polskiego, że przeczytam przed maturą "Chłopów", czego oczywiście nie zrobiłam, bo siedziałam z nosem w historii i bardzo tego żałowałam po przeczytaniu wylosowanego tematu. A, zapomniałabym o tym, że przed maturą zdawałam też egzamin językowy IELTS Academic, a z wyniku także jestem bardzo dumna - ale ze zdjęcia na papierze już nie... Wyglądam jak przestępca.

Zdjęcie użytkownika Rafal Stoczyñski.           Wakacje minęły mi w pierwszej prawdziwej, ale nielegalnej pracy (byłam bez umowy i ze śmieszną stawką, no ale cóż bywa i tak). Byłam kelnerką, która gdy słyszała po raz siódmy danego dnia piosenkę "Pastepomat" śpiewając w głowie "proszę dowiedz się czemu jest mi tutaj aż tak źle" bardzo utożsamiała się z bohaterem tekstu. Były momenty, w których byłam gotowa popełnić samobójstwo łyżeczką. Ludzie przychodzący do tego nadmorskiego przybytku wątpliwych rozkoszy jedzeniowych zachowywali się okropnie, a za odpysknięcie do gościa zabierano nam napiwki, więc musiałam nauczyć się z uśmiechem na twarzy słuchać jak to naleśniki były niedobre, herbata stanęła kołkiem w gardle, a stek był niedogotowany, więc pani nie zapłaci i sama mam wpier..jeść takie ch...niedobre  gów...jedzenie, po czym talerz leciał w moją stronę (umiem po tym aportować niczym pies) a pani nie zapłaci i wychodzi oburzona. Może to jedzenie faktycznie było aż tak złe, a może to panie miały gorszy dzień. Nie wiem, ale czy mnie to obchodzi? Nie.

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.
                 Potem nastąpił długo wyczekiwany wyjazd na kolejną wojaż - studia w Anglii.Szybko się zaaklimatyzowałam, choć na początku miałam po dziurki w nosie chlejącego towarzystwa w akademiku.  Teraz nie wyobrażam sobie kolejnego roku, kiedy to będziemy musieli wyprowadzić się z akademika na stancje studenckie i zostaniemy wszyscy rozdzieleni. Zakochałam się w studiach i atmosferze na uczelni i choć tęskno mi do kontraktów to... mam jeszcze czas, a kto wie, gdzie zaniosą mnie nogi po skończeniu studiów?

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.                Rok 2016 był bezlitosny i bardzo dużo nam zabrał, bądź dał czego nie chcieliśmy, ale mimo wszystko... nie był najgorszym rokiem. Patrząc na wszystko czego dokonałam mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem z siebie dumna i choć musiałam podjąć wiele trudnych decyzji to nie żałuję. Mam nadzieję, że rok 2017 będzie jeszcze lepszym i pełnym dobrych wrażeń.
               Szczęśliwego Nowego Roku!

piątek, 5 lutego 2016

„Grzechy chodzą po ludziach – 7 grzechów współczesnego człowieka”

Było już wstawione po angielsku - teraz czas na wersję polską :) - wyróżniona praca na konkursie Muzeum Narodowego w Gdańsku.                         


                             Życie rozpoczyna się w ciszy. Niemym oczekiwaniu. Wylęga się z nicości. Potem jest krzyk, pierwszy, głośny początek nowego istnienia. Chwila radości zdaje się odsuwać od ludzi wszystko co złe. Dorastamy, wpadamy w wir. Pędzimy. Po co? Przecież na końcu nie ma już nic.
                          Kochamy. Przynajmniej tak myślimy. Pusto. Powtarzamy zwrot słyszany od najmłodszych lat. Na początku czujemy się z nim silnie związani, używamy go w całości, wkładając w wymawiane słowa całe serce. Nagle zostaje „ja ciebie też”. Ulotne uczucie wydaje się nam być czymś pewnym, nieprzemijającym, stałym. Myślimy o nim jak o porach roku, które istnieją od zawsze. Uważamy, że nigdy nie zniknie. Właśnie wtedy je tracimy. Powoli. Bezboleśnie. W ciszy. Nagle nie czujemy już nic. Oddalamy się od siebie. Trwamy z drugą osobą, nie darząc jej miłością. Jesteśmy przyzwyczajeni do jej obecności. Bez niej byłoby ciszej, lecz nic nie uległoby zmianie. Trwamy. Nie czujemy. Ufamy. Tracimy. Grzeszymy.
                       Marzymy. Zawsze. Wszędzie. O wszystkim. Często. Tylko. Marzenia pozostają niespełnione. Nie wychodzimy poza strefę komfortu. Spełnianie ich wymagałoby odwagi. Odwaga prowokuje zachowania nieschematyczne. Dlatego się poddajemy. Nie walczymy. Kolekcjonujemy marzenia. Piszemy o nich książki, które grzecznie chowamy do najgłębszej szuflady. Oby nikt ich nie znalazł. Oby nikt nas nie oceniał. Nie chcemy być inni. Jest to niebezpieczne. Straszne. Dziwne. Narażające nas na odrzucenie. Chcemy wyjechać, uciec, zniknąć, ukryć się. Mówić, krzyczeć, zmieniać świat. Ale jedynie marzymy. Nie mówimy. Nie czujemy. Nie realizujemy. Milczymy. Grzeszymy.
                                Ufamy. Za mocno, zbyt często, byle komu. Pragniemy zrozumienia, rozpaczliwie szukamy powiernika. Znajdujemy. Cisza zostaje przerwana chwilą radości. Dzielimy się każdą myślą. Opowiadamy każdy sen. Mówimy o obawach, zauroczeniach, miłości, szczęściu. Nie wyobrażamy sobie dnia bez rozmowy z drugą osobą. Czujemy się bezpiecznie. Ufając, zakochujemy się. Wychodzimy ze swojej strefy komfortu. Jesteśmy nadzy. Narażeni na ból. Obnażając łatwowiernie swoją duszę, stajemy się bezbronni. Właśnie wtedy tracimy wszystko. Ufamy. Kochamy. Stajemy się łatwowierni. Tracimy. Grzeszymy.
                            Tracimy. Wszystko. Wszystkich. Siebie. W ciszy. Nie przeciwstawiamy się, bo uważamy to za bezcelowe. Trwamy w swojej bezpiecznej nicości. Zmiany zostawiamy na później. Przyzwyczajamy się. Tworzymy swoją nową strefę komfortu, z której przez kolejne lata nie będziemy chcieli wychodzić. Milczymy. Porzucamy jakąkolwiek próbę walki. Odwracamy wzrok, zatykamy uszy. Uciekamy, choć nie mamy gdzie. Nie chcemy podjąć działania. Boimy się skutków. Strach przed samym sobą, innymi, odrzuceniem, wyśmianiem, ponownym odrzuceniem góruje nad nami. Chęci zostają stłamszone. Emocje – zabite. Ostatni krzyk sprzeciwu już dawno zmarł. Zostaje cisza. Zgoda na utratę uczucia, zaufania. Nie protestujemy. Nie walczymy. Poddajemy się. Grzeszymy.
                     Poddajemy się. Oddajemy życie walkowerem. Strach zabija naszą pewność siebie. Chcemy chcieć. Tylko chcemy. Zezwalamy innym decydować, zmieniać rzeczywistość, w której żyjemy. Oddajemy innym w opiekę swoje życie. Bronimy się przed odpowiedzialnością. Tracimy samego siebie, poddając się. Wolność zdaje się być tematem felietonów, a walka jedynie motywem filmu. Brak nam siebie. Stajemy się nikim. Niczym. Przeźroczystą plamą. Wyraz zabrał nam strach. Poddaliśmy się. Straciliśmy. Stchórzyliśmy. Zgrzeszyliśmy.
                           Zapominamy. Lata zacierają najgłębsze rany. Nie czujemy. Giniemy. Stajemy się wyblakli jak czarna koszula prana po raz sześćdziesiąty. Wszystko zdaje się być bez wyrazu. Nic nie ma znaczenia. Nie wiemy, jak to jest kochać, ufać, bać się, walczyć, chcieć. Nie wiemy. Nie ma to już znaczenia. Przecież czas na realizację celów już dawno odszedł. W zapomnienie. Przestajemy. Nie walczymy. Stoimy. Trwamy. Grzeszymy.
                       Jesteśmy. Egzystujemy. Niemo. Bez zdania. Chcemy. Nie mamy. Zgadzamy się. Brak nam siebie w sobie. Już za późno. Teraz? Po co. Poddając się lata temu zgubiliśmy siebie. Nie pamiętamy kim jesteśmy. Co lubimy, jak się zachowujemy. Schemat uformował nowego człowieka. Jak dobrze go znasz, lubisz go? To on zabrał tobie - ciebie. Chcemy zmian. Późno. Pędzimy. Po co? Przecież na końcu nie ma już nic. Jesteśmy. Egzystujemy. Czekamy. Na próżno. Chcemy. Za późno. Trwamy. Nie żyjemy. Grzeszymy.
                           Życie ucieka nam przez palce niczym sypki piasek. Nie robimy nic by je zatrzymać. Jesteśmy schematyczni. Robimy to, co wydaje się nam być bezpieczne. Nie ryzykujemy. Z wiekiem stajemy się zachowawczy. Zmieniamy się. Tracimy samego siebie. Z pierwszego krzyku pozostaje jedynie niemy jęk. Cisza. Niema zgoda na wszystko. Tak jest wygodniej. Nie żyć. Nie być. Istnieć. Nie wychodzić na przód. Zostawać. Bezpieczniej jest nie czuć. Prościej jest być łatwowiernym. Nie myśleć. Nie analizować. Łatwiej jest oddać życie walkowerem. Nie walczyć. Poddać się. Stchórzyć. Zapomnieć. Bez wspomnień jesteśmy odarci z tożsamości. Niemi, niewidomi, głusi. Zamiast żyć istniejemy. Powtarzamy. W ciszy. Grzeszymy.


środa, 23 grudnia 2015

Moja przyszła praca w mediach. - praca na Olimpiadę Wiedzy o Mediach 2015/16


                                             Nie byłabym dobrym komentatorem sportowym. Skłamałabym mówiąc, że dałabym radę pracować jako radiowiec. Nie uważam bycia paparazzi za marzenie, a u pogodynek liczą się jedynie ładne twarze. Pomijam wszelkich celebrytów, którzy są znani z bywania na czerwonych dywanach bądź ściankach. Gdzie widzę miejsce dla siebie w mediach? Przy komputerze, w swoim przytulnym pokoju bądź na końcu korytarza, za wszelkimi sławami i twarzami ze szklanego ekranu. Szkiełka od okularów stawałyby się coraz grubsze. Nie liczyłabym nieprzespanych godzin w nocy, ilości napisanych słów, dni spędzonych podczas patrzenia w monitor z poczuciem beznadziei, zastanawiając się, o czym jeszcze nie pisałam. Spędzałabym wolne chwile, czytając książki, oglądając filmy, po to, aby później móc je zrecenzować. Nie byłabym znaną twarzą, ale wszyscy czytaliby moje artykuły.
                                    Bycie dziennikarzem jest dla mnie czymś więcej niż zajmowanie się opracowaniem i prezentowaniem materiałów w środkach masowego przekazu. Praca ta daje możliwość wpływania na świadomość ludzką. Może prowokować, zmuszać do myślenia, zastanowienia się nad daną sytuacją. Informuje, opisuje, wzrusza. Pisanie jest dla mnie szansą na dotarcie do mas, szarych zjadaczy chleba, zapracowanych lekarzy, nianiek, adwokatów, nauczycieli, kasjerek, babć, do wszystkich. Chcę bawiąc uczyć, ucząc prowokować, prowokując wzruszać. Nie wiem, o czym pisałabym dokładnie, jakim dziennikarzem będę. Wiem jedno – nigdy nie podpiszę swoim nazwiskiem artykułu o nowych butach z krokodyla celebrytki, która jest znana z posiadania najładniejszych kości policzkowych w całym województwie mazowieckim. Co innego gdyby jej noga utkwiła w paszczy żywego krokodyla podczas próby ratowania tonącego małego Afroamerykanina, gdy wspomniana wcześniej celebrytka była na misji w Ugandzie, ratując małe niewinne istnienia. Ujmując sprawę prościej – nigdy, za żadne pieniądze, sławę i wszelkie bogactwa tego świata, nikt, nawet papież, czy królowa Wielkiej Brytanii, nie zmusi mnie do pisania artykułów niskich lotów, które czytane są jedynie w toaletach.
Pragnę podróżować, mówić o tym, co ważnego dzieje się na świecie, edukować każde pokolenie, opisywać rzeczy ważne, istotne, kontrowersyjne. Chcę, aby słowa, które wyjdą spod mojego pióra, zapadały innym na bardzo długo w pamięć, żeby dawały coś więcej niż rozrywkę. Jako dziennikarka starałabym się być wszechstronna. Chętnie pisałabym poważne reportaże, ale radość sprawiałaby mi także możliwość tworzenia krótkich opowiadań ukazujących się w gazetach.
Moja twarz nie byłaby jedną ze szklanego ekranu – nie widzę dla siebie miejsca w porannych programach czy wiadomościach. Uważam je za pracę odtwórczą, prostszą niż pisanie, tworzenie. Niestety w dzisiejszych czasach media są manipulowane, przestały być niezależne i wyraźnie opowiadają się za daną partią polityczną. Nie chcę być częścią stronniczego medium. Najważniejszą cechą dziennikarza jest dla mnie obiektywizm, nie wyobrażam sobie, aby moje subiektywne przekonania miały mieć jakikolwiek wpływ na pisany tekst.
Dobry dziennikarz zawsze stoi w cieniu swojego dzieła. Chcę, aby moje artykuły, felietony, krótkie nowele były znane, da mi to większą radość od bycia rozpoznawalną na ulicach. Nie pragnę rozgłosu, lecz posłuchu. Moja przyszła praca w mediach powinna nieść mi satysfakcję z wykonywania pracy, szczęście i dużą ilość czytelników, bo bez nich nie będę dziennikarzem. Spełnieniem marzeń byłoby dla mnie zostanie redaktorką naczelną alternatywnej gazety obiektywnej. Chciałabym stworzyć gazetę, portal internetowy, który zyskałby większą popularność od programów telewizyjnych. Ludzie są zaślepieni informacjami podawanymi przez ładne twarze ze szklanego ekranu. Chcę wyrwać społeczeństwo z marazmu, pokazać im, że nieschematyczne myślenie, różnienie się od innych poglądami nie jest przestępstwem. Zdolność kreatywnego myślenia czyni każdego z nas wyjątkowym. Gdybyśmy wszyscy rozumowali jednokierunkowo, świat byłby szary i nudny. Do tego niestety dążą dzisiejsze media, które, niczym dzieci w piaskownicy kradną sobie łopatkę, zabierają sobie odbiorców.
Pisanie jest sztuką, więc każdy dziennikarz powinien być artystą. Niestety w dzisiejszych czasach nie jest kreatorem, a jedynie marionetką systemu. Chcę to zmienić. Być częścią czegoś większego, gazety, portalu, bloga, który daje ludziom myśleć, mieć opinię. Będę burzyć i dawać innym szansę na odbudowanie po swojemu. Różnorodność czyni nas wyjątkowymi. Jako dziennikarka chcę łączyć innych, a nie dzielić takich samych.

sobota, 31 października 2015

Praca na olimpiadę historyczną 2013/14




Droga do nowoczesności Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, wiek XIX.

                           Stany Zjednoczone Ameryki Północnej graniczą od północy z Kanadą, od południa z Meksykiem, Oceanem Spokojnym od zachodu, Oceanem Arktycznym od północnego zachodu oraz Oceanem Atlantyckim od wschodu. Kraj ten został odkryty przez Kolumba w 1492 roku, choć wcześniej także do jego portów dobijało wiele statków Wikingów i wydalonych na Grenlandię Islandczyków. Od XVI wieku trwał wzmożony okres rozwoju cywilizacji oraz osadnictwa. Do dnia 4 lipca 1776 Stanami Zjednoczonymi zarządzali angielscy gubernatorzy. Dzięki zwycięskiej wojnie o niepodległość (1776-1783) koloniści amerykańscy uzyskali niezależność i możliwość decydowania o ustroju swojego państwa. Wraz z 1787rokiem podpisano Konstytucję, co rozpoczęło drogę do nowoczesności Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Kraj ten był wtedy podzielony na rozwijające się rolniczo południe oraz rozwijającą się przemysłowo, handlowo i municypalnie północ. W pogodzeniu tych dwóch różnych części Ameryki Północnej leżał jeden z głównych procesów drogi do nowoczesności. Wyrazem tego po części była wojna secesyjna, która toczyła się w latach 1861-1865. Droga do nowoczesności obejmuje także m.in. rozwój systemu bankowości, produkcji nowych banknotów, reformy szkolnictwa, wprowadzenie ustaw dotyczących alkoholu, zmiany w więzieniach, walkę sufrażystek, pierwszy w historii świata konwent praw kobiet, oraz inne czynniki. W dobie I wojny światowej Stany Zjednoczone należą do potęg politycznych decydujących o losach świata co jest wynikiem zjawisk politycznych, ekonomicznych i społecznych zachodzących w społeczeństwie amerykańskim. Zadaniem tej pracy jest właśnie prześledzenie jakie procesy szczególnie przyczyniły się do nowoczesnego charakteru Stanów.
                                   Droga do nowoczesności Stanów Zjednoczonych ma swój początek już w roku 1773, gdy miejsce miała „Bostońska Herbatka”, czyli zatopienie przez Amerykanów angielskiego transportu herbaty. Od tego czasu napięcie stale rosło. Potyczka pod Lexington z 1775 roku, gdzie oddział angielskich żołnierzy natknął się na lokalny amerykański oddział zbrojny, rozpoczęła amerykańską wojnę o niepodległość. Amerykanie pragnęli walczyć o niepodległość, gdyż rosła ich świadomość narodowa i pragnęli się uniezależnić od Wielkiej Brytanii. Sprzeciwiali się oni nadmiernemu wpływowi Wielkiej Brytanii, nakładaniu nowych podatków, oraz ograniczenia ich samorządu i hamowania rozwoju. 4-go lipca 1776 roku przedstawiciele 13 amerykańskich kolonii podpisali Deklarację Niepodległości, tym samym powołując do życia niepodległe państwo- Stany Zjednoczone Ameryki (United States of America, USA). Deklaracja Niepodległości opierała się na oświeceniowych poglądach na wolność i równość wszystkich ludzi:
                                     „Uważamy za niezbite i oczywiste następujące prawdy: że wszyscy ludzie stworzeni zostali równymi sobie; że Stwórca udzielił im pewnych praw niezbywalnych, w których rzędzie na pierwszym miejscu należy postawić prawo do życia, do wolności i do poszukiwania szczęścia”[1]
Wielka Brytania jednak nie uznała powstania nowego państwa, postanowiła stłumić bunt swoich kolonii. Anglicy postanowili stłumić bunt wojną, gdyż mieli dużą i dobrze wyszkoloną armię. Amerykanie zaś nie mogli pochwalić się tak wielkimi siłami jak Wielka Brytania, na czele jednej z ich armii stanął Jerzy Waszyngton. Choć wydawałoby się, że w tej wojnie amerykanie są skazani na porażkę, wcale jej nie ponieśli. W 1777 roku pod Saratogą angielskie siły zostały zmuszone przez siły amerykańskie do kapitulacji. Gdy król Francji, Ludwik XVI dowiedział się o wielkim sukcesie amerykanów postanowił ich wesprzeć i wypowiedział wojnę Anglii. Amerykańska wojna o niepodległość cieszyła się wielkim poparciem oraz zainteresowaniem w Europie, przyciągała wielu ochotników, którzy byli gotowi poświęcić swe życie, aby pomóc amerykanom. W 1781 roku siły francusko-amerykańskie zmusiły do kapitulacji angielskie siły pod Yorktown. Ich przegrana zwiastowała koniec wojny. W 1783 roku podpisano pokój, na jego mocy Anglia uznawała niepodległość Stanów Zjednoczonych. Mimo wygrania wojny Stany Zjednoczone były bardziej rozbite niż połączone, każdy z 13 stanów rządził się według własnych reguł. Dlatego też w roku 1787 delegaci 12 stanów spotkali się na zjeździe w Filadelfii, tam uchwalili Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Dokument ten do dziś określa ustrój mocarstwa. Wojna o niepodległość doprowadziła do prawie całkowitego uniezależnienia się od Wielkiej Brytanii, amerykanie wygrali to, że od tamtego czasu pozostali wolnym państwem.
                               W roku 1803, gdy Stany Zjednoczone kupiły ponad 2 600 000 km2 Luizjany oraz port Nowy Orlean za 15 milionów dolarów. Dzięki temu zakupowi Stany Zjednoczone zyskały urodzajne równiny, góry, lasy oraz system rzek, który w latach 80-tych został sercem Ameryki Północnej. W 1805 roku Jefferson ogłosił neutralność Stanów Zjednoczonych w sporze Wielkiej Brytanii z Francją, co bardzo nie spodobało się Wielkiej Brytanii. Zaczęła ona zaciągać do załóg ludność amerykańską oraz coraz więcej statków Wielkiej Brytanii stacjonowało w portach amerykańskich. Było to wbrew woli Jeffersona, postanowił więc wydać proklamację proszącą Brytyjczyków o opuszczenie portów U.S, Ci jednak nie posłuchali. W 1807 Kongres wydał akt Embargo, który zabraniał handlu zagranicznego. Jednak nie ucierpiała na tym Wielka Brytania, a Stany Zjednoczone. Z tego powodu w 1809 roku Jefferson podpisał akt Non-Intercourse, który zezwalał na handel ze wszystkimi prócz Francji i Wielkiej Brytanii i krajami od nich zależnymi. W 1812 roku Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Stanom Zjednoczonym. Północ i południe było niezadowolone z perspektywy nadchodzącej wojny, przeszkadzało im to w handlu. To w tym momencie Stany Zjednoczone zaczęły uniezależniać się od Wielkiej Brytanii jeszcze bardziej. Wraz ze wzrostem ich niezależności droga do nowoczesności nabierała tempa.
                               Jednak najważniejszym etapem drogi do wolności Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej była wojna secesyjna, która miała miejsce w latach 1861-1865. Była to wojna pomiędzy rozwiniętą gospodarczo Północą (Unią) oraz rozwiniętym rolniczo Południem (Konfederacją). Nazwa „wojna secesyjna” pochodzi od secesji, czyli odłączenia się, stanów skonfederowanych od Unii (Południa od Północy). Początek tej amerykańskiej wojny domowej miał 12 kwietnia 1861 roku, gdy konfederaci ostrzelali Fort Sumter w zatoce Charleston w Karolinie Południowej. Wybuch tej wojny był spowodowany odrębnymi poglądami dotyczącymi między innymi polityki, ekonomii oraz spraw społecznych Północy i Południa. Z czasem różnice te były coraz bardziej widoczne. Gdy w wyborach na prezydenta zwyciężyła partia republikańska, a prezydentem został Abraham Lincoln, którego Południowcy nie lubili ze względu na to, iż był on spostrzegany jako zagrożenie dla niewolnictwa, wybuch konfliktu wisiał na włosku. Główne dochody południa pochodziły z uprawy bawełny, stanowiła ona 57% eksportu USA, dlatego też było bardzo duże zapotrzebowanie na tanią (najlepiej darmową) siłę roboczą (niewolników). Północ była zaś wysoko uprzemysłowiona, wraz ze wzrostem liczby fabryk wzrastała potrzeba na wykwalifikowaną kadrę robotniczą, dlatego też przyjmowano chętnie emigrantów (co wpłynęło na teraźniejszą wielokulturowość Stanów Zjednoczonych). Niestety na południu panowały silne nastroje antyimigranckie, głównie przeciw katolikom, Irlandczykom oraz Żydom. Pogodzenie tych dwóch całkowicie odmiennych części Stanów wydawało się prawie niemożliwe. Na początku roku 1864 wszyscy główni dowódcy zrozumieli, iż tocząca się wojna jest wojną totalną. Niestety wszystkie misternie układane plany szybko legły w gruzach. Nie udawało się zdobyć wyznaczonych punktów, a wojnę powoli wygrywała Północ. Dla Konfederacji oraz Generała Lee wraz z jego armią klęska była oczywista , gdy Sherman maszerował przez Karolinę Południową i Północną, zbliżając się do konfederackich linii obrony w Wirginii. 26 maja 1865 roku skapitulowały siły generała Smitha przez co upadł ostatni ośrodek oporu Konfederacji. Najważniejszym skutkiem wojny secesyjnej było też utrzymanie jedności państwa amerykańskiego i umożliwienie dalszego rozwoju politycznego i ekonomicznego tego państwa. Pomocą w wygraniu tej wojny było wypuszczenie na rynek tzw. „zielonych dolarów”. Lincoln dzięki nim wygrał wojnę i opowiadał o nich jako o największym błogosławieństwie które spadło kiedykolwiek na Amerykę.
                                             Ważnym aspektem w drodze do nowoczesności Stanów Zjednoczonych są także liczne wynalazki z przestrzeni XIX wieku. Cyrus Hall McCornic, wynalazca oraz założyciel spółki McCormick Harvesting Machine Co., która w 1902 stała się częścią International Harvester Company. Cyrus odziedziczył zdolności po swoim ojcu, który przez 28 lat pracował nad konną żniwiarką (przyrząd do koszenia zboża). Swój projekt ofiarował Cyrusowi, który ostateczną wersję żniwiarki przygotował w 18 miesięcy. Opatentowano ją trzy lata po zaprezentowaniu w praktyce, czyli w 1834 roku. Hannibal Goodwin urodzony w 1822 roku, ksiądz z New Jersey. Opatentował on metodę tworzenia giętkiej, przeźroczystej kliszy filmowej z nitrocelulozowej bazy filmowej. Została ona w późniejszym czasie wykorzystana przez Thomasa Edisona w jego kinetoskopie. Thomas Alva Edison, samouk, udoskonalił telefon Bella (przy użyciu cewki indukcyjnej oraz mikrofonu węglowego), w 1877 roku wynalazł fonograf, dwa lata później opatentował żarówkę elektryczną, odkrył także emisję termoelektronową w 1883 roku. To on w 1881-1882 wybudował w Nowym Jorku pierwszą na świecie elektrownię publicznego użytku. Często kwestionowano jego autorstwo niektórych wynalazków. Benjamin Franklin, dobrze znany każdemu, polityk amerykański, drukarz, uczony, filozof, opatentował piorunochron, fotel bujany, okulary dwuogniskowe i organy kieliszkowe, odkrył i opisał Prąd Zatokowy. To ku jego czci nazwano jednostkę ładunku elektrycznego w układzie CGS „franklinem”. On także jako pierwszy pisał, aby stosować czas letni, jednakże nie zaczęto się do tego stosować, gdyż wymowa jego artykułu była bardziej humorystyczna niż naukowa. Samuel Colt najpierw pragnął udoskonalić torpedy, które zostały skonstruowane przez Roberta Fultona, po porażce zapragnął udoskonalić rewolwery. Rok 1830 przyniósł prototyp rewolweru kapiszonowego, który miał otwarty szkielet oraz mechanizm obrotu. Samuel Finley Breese Morse w 1832 roku wykorzystał zjawisko magnetyzmu aby stworzyć telegrafię elektromagnetyczną, w późniejszym czasie zajął się opracowaniem specjalnego układu kodów, który jest nam znany jako alfabet Morse’a. Choć jako pierwszy opatentował telegraf nie był pierwszą osobą, która go stworzyła (pierwszy był francuz Claude Chappe). Elias Howe opatentował w 1846 roku maszynę do szycia. William Morton był zainteresowany problemem bólu podczas różnych zabiegów. Przeprowadzał doświadczenia najpierw z użyciem podtlenku azotu jako środka znieczulającego, jednak wciąż potrzebował mocniejszego środka, który przydałby się w poważnych zabiegach chirurgicznych. Jeden z lekarzy (Charles T. Jackson) zaproponował stosowanie eteru, środek ten, choć znany już wcześniej ze swoich właściwości znieczulających, nie był wykorzystywany przy operacji chirurgicznej. Morton najpierw przeprowadzał doświadczenia na zwierzętach, potem na sobie. 30 września 1846 roku Morton wykonał pierwszy zabieg usunięcia zęba z użyciem eteru. Pacjent stwierdził po przebudzeniu, iż nie odczuwał żadnego bólu. W Ameryce powstała także fabryka samochodów Ford, której twórcą był Henry Ford. W 1896 roku Henry zbudował pierwszy prototyp własnego samochodu, trzy lata później został jednym z współzałożycieli firmy Detroit Automobile Company, która później została przekształcona w Cadillac Motor Company. Henry Ford był zwolennikiem dużej produkcji tanich samochodów. Dopiero w 1903 roku Ford zapoczątkował „Ford Motors Company”. Wiele wielkich wynalazców pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, bez ich wynalazków teraźniejszość nie byłaby taka sama. Brak żarówki, znieczulenia, alfabetu Morsa’e, elektrowni, bez tych oraz wielu innych wynalazków Ameryki Północnej nie żylibyśmy tak, jak żyjemy dziś. Jest to duży krok w nowoczesność dla Stanów Zjednoczonych, a zarazem dla całego świata.
                                                        Warto wspomnieć także o kilku reformach przeprowadzonych w państwie. W 1835 roku władze w Filadelfii oraz Pensylwanii zredukowały czas pracy od „od wschodu do zachodu słońca ” do 10-godzinnego dnia pracy. Nowe, wyznaczone godziny pracy przyjęły się z wielkim zadowoleniem wśród pracowników. Rok 1826 przyniósł Ameryce utworzenie Towarzystwa Promocji Wstrzemięźliwości . Siedem lat później w Filadelfii bostońskie towarzystwo zwołało konwent narodowy na którym została utworzona Amerykańska Unia Wstrzemięźliwości. Unia ta wniosła wniosek o zakazanie wszelkich napojów alkoholowych oraz nalegała aby stanowe legislatury zaprzestały produkcji i sprzedawania alkoholu. Celem redukcji spożywania alkoholu prowadzącej do całkowitego zaniku spożycia tej używki. Dorota Dix prowadziła w Massachusetts walkę o poprawę warunków życia osób psychicznie chorych, które często były trzymane w przytułkach i więzieniach. Gdy jej kampania odniosła sukces w Massachusetts, postanowiła przeprowadzić ją także na południu, gdzie dzięki jej inicjatywie w latach 1845-1852 wybudowano specjalne szpitale dla psychicznie chorych. Ważna jest także walka sufrażystek, która rozpoczęła się już w 1820 roku po wizycie w Ameryce Frances Wright, szkockiej dziennikarki oraz publicystyki, która w ostatniej swojej publikacji promowała prawa kobiet w Stanach Zjednoczonych. Głównymi sufrażystkami z Ameryki były: Cady Stanton, Susan B. Anthony oraz polska imigrantka Ernestine Rose.
                                 Droga do nowoczesności Stanów Zjednoczonych obejmuje wiele aspektów, jednak najważniejszymi z nich jest duży postęp w wynalazczości oraz wojna secesyjna, która doprowadziła (choć po pewnym czasie) do pogodzenia odwiecznie skłóconej Północy i Południa. Dużą rolę w tej drodze odegrali naukowcy oraz politycy, bez których Stany Zjednoczone prawdopodobnie nie reprezentowałyby aż tak wysokiego poziomu rozwoju cywilizacyjnego jakim mogą się szczycić dziś. Pierwsze samochody, znieczulenie, maszyny do szycia, żarówka, to tylko niektóre z wynalazków bez których nie możemy wyobrazić sobie życia w XXI wieku. Walka kobiet o prawa polityczne w Ameryce pomogła dojść do głosu kobietom na całym świecie, a reformy w czasie pracy oraz zmiana warunków życia osób psychicznie chorych także odegrało dużą rolę w tym, aby Ameryka mogła się stać tą Ameryką, którą znamy dziś.




Z tą pracą przeszłam do drugiego etapu olimpiady - wojewódzkiego, praca pisana na drugim etapie dała mi promocję do poziomu ustnego.


Bibliografia:
Wstęp:
Źródła takie jak wymienione w poniższych akapitach.
Akapit1:
“American History A Survey” Volume I: To 1877 Alan Brinkley
http://www.usahistory.info/timeline/constitution.html
[1] http://dydaktykahistorii.uni.lodz.pl/konspekty/slazak/zalacznik_2.pdf
Akapit2:
http://www.history.com/topics/war-of-1812
„An outline of American History” OFFICE OF INTERNATIONAL INFORMATION PROGRAMS UNITED STATES DEPARTMENT OF STATE
“Outline of U.S. History” Bureau of International Information Programs U.S. Department of State
Akapit3:
http://www.history.com/topics/american-history
http://www.history.com/topics/american-civil-war
Kto rządzi Ameryką [Who Rules America] – autorstwa C. K. Howe’a i przedrukowany w pracy Martyrologia Pieniędzy Lincolna [Lincoln Money Martyred] – autorstwa doktora R. E. Searcha)
„An outline of American History” OFFICE OF INTERNATIONAL INFORMATION PROGRAMS UNITED STATES DEPARTMENT OF STATE
“Outline of U.S. History” Bureau of International Information Programs U.S. Department of State
OXFORD “Guide to British and American Culture”
“Conjectures of Order: Intellectual Life and the American South, 1810-1860” Michael O’Brien
http://us-history.com/
http://www.usahistory.info/
http://www.michaeljournal.org/lekja7.htm
Akapit4:
http://www.kapitalizm.republika.pl/wynalazki.html
OXFORD “Guide to British and American Culture”
“Amerykańskie wynalazki” Spignesi Stephen J.
Andrzej Diniejko ENGLISH SPEAKING-COUNTRIES Volume Two “INTRODUCTION TO THE UNITED STATES OF AMERICA”
Akapit5:
http://susanbanthonyhouse.org/her-story/biography.php
http://www.librarycompany.org/women/portraits/wright.htm
http://womenshistory.about.com/od/stantonelizabeth/a/stanton.htm
„An outline of American History” OFFICE OF INTERNATIONAL INFORMATION PROGRAMS UNITED STATES DEPARTMENT OF STATE
“Outline of U.S. History” Bureau of International Information Programs U.S. Department of State
OXFORD “Guide to British and American Culture”

sobota, 7 lutego 2015

Bangkok

       Po dosyć długiej nieobecności nareszcie mam chwilkę, aby opisać wam moją podróż do Bangkoku.
Wszystko zaczęło się 18 stycznia, wyleciałam w niedzielę o godzinie 17 z Polski do Berlina, w Berlinie czekałam na malutkim terminalu w Teglu około 2h na mój kolejny samolot, nie było miejsca żeby się ruszyć. Koło mnie siedziała z jednej strony blond Niemka, która jak tylko usłyszała, że mówię po polsku, obruszyła się i odsunęła, jakbym była trędowata, z drugiej strony siedziała młoda para polaków wyruszająca na podbój Abu Dhabi. Po dwóch godzinach w końcu rozpoczęło się wpuszczanie na pokład samolotu, które trwało kolejne dwie godziny! Wpuszczali bowiem według ustalonej chronologii - najpierw wszyscy pasażerowie A, potem B, C i tak dalej. Niestety nie wszyscy pasażerowie byli na czas, a gdy przedział A nie był zapełniony to przedziały dalsze musiały czekać. Ja miałam ten niefart, że siedziałam w przedziale C, więc nogi mnie bolały od stania, głowa od ciągłych wrzasków i stopa, bo blond Niemka, gdy tylko usłyszała, że zaczynają wpuszczać na pokład samolotu poderwała się gwałtownie z siedzenia taranując przy tym moją stopę i walizkę z komputerem (za to drugie chciałam ją zabić)... Wywołało to ogólną salwę śmiechu, a biedna blondi musiała niestety jeszcze długo czekać - była z pokładu E, ha ha ha.
     Moim kolejnym przystankiem było Abu Dhabi. Planowałam, że podczas lotu pośpię trochę, jednak były to tylko plany. Leciałam samolotem Air Berlin - bardzo szybko rozpoczął się poczęstunek, otworzyłam koc, który dostałam na czas lotu, wyciągnęłam poduszkę z plastikowego opakowania i oglądałam mini przybory toaletowe, które uwielbiam, przy nich czuję się jak olbrzym! Myślałam, że samolot będzie większy, dwupiętrowy co najmniej - no przecież to lot międzykontynentalny! Niestety, jak dla mnie wyglądał jak troszkę większa czarterówka. Jedna toaleta na przedział, przez co były wielkie kolejki, każdy miał swój monitor na siedzeniu przed sobą na którym można było oglądać wybrane filmy - obejrzałam chyba trzy, ale najbardziej podobała mi się "Magia w blasku księżyca" Woodiego Allena. Arcydzieło! Na kolację dostałam wegetariański makaron, pudding, sałatkę, ciastko i coś jeszcze ale chyba nie było zbyt smaczne skoro nie pamiętam co to było. Spałam chyba przez godzinę i nagle byłam już a Abu Dhabi. Tam przeżyłam kulturowy szok...
        Zacznijmy od tego, że według mnie i, myślałam dotychczas, że, według ogólnoświatowych norm, na lotnisku, każdy pracownik, bądź większość z nich powinni mówić po angielsku - nic bardziej mylnego. Ich angielski kończył się na "yes, no, straight, left, right information, there". Sama wśród milionów niezrozumiałych znaczków, po 20 minutach znalazłam mój terminal, mogłam odetchnąć i w końcu spokojnie usiąść. Na lotnisku było darmowe wifi, więc mogłam porozmawiać z mamą, wysłać wiadomość do znajomych, że pomimo ogromnych turbulencji i latania wokół Abu Dhabi przez 1h - wylądowałam, twardo, strasznie i źle, ale wylądowałam i jestem cała, choć przez chwilę już myślałam, że wyląduje, ale w proszku. Kolejnym szokiem była dla mnie wyprawa do toalety. Koło łazienek były dosyć duże świątynie w których odbywały się strasznie głośne modły. To nie było ani trochę dziwne w porównaiu z tym co zobaczyłam później - kobiety myły sobie stopy trzymając je w muszli klozetowej i spłukując wodę - oj. Czekałam w kolejce do toalety dla ludzi z europy, bo cała reszta wyglądała jak po tornadzie... Warto wspomnieć także o stosunku mężczyzn do kobiet w Abu Dhabi. Od samego wejścia na lotnisko dało się odczuć, że przez to, że jestem dziewczyną jestem gorsza. Ich wzrok świdrował mnie w te i z powrotem, najgorsze było dla mnie to, że wyglądałam jak jedna z nich - ciemne włosy, brązowe oczy, różniłam się jedynie kolorem skóry. Kilka razy zostałam dotknięta palcem, potrącona, przesunięta. Nie podobało mi się to. Czułam się jak rzecz. Wokół mnie chodzili bosi mnisi, pozakrywane matrony i ludzie, którzy wyglądali na bezdomnych. Spotkałam się z wieloma opiniami o Abu Dhabi - większość z nich była pochlebna, nie przeczę - miejsce jest piękne, ale ludzie... Wolałabym nie spotkać ich więcej, no ale cóż, czeka mnie jeszcze droga powrotna do Polski przez to piękne miejsce z okropnymi i niegrzecznymi ludźmi.
      Samolot, którym leciałam z Abu Dhabi do Bangkoku wyglądał jakby miał się zaraz rozlecieć... Niby Emirates, taka dobra linia, tyle pochwał o nich słyszałam, a tu - brud, smród, syf. Jedzenie było dobre, ale nie mogłam się uspokoić przez wygląd siedzeń, które sprawiały wrażenie złożonych przez pięciolatka i do tego sklejonych na taśmę... Plusem było jedzenie! Lądowanie było przyjemne - bez stresowe i gładkie, nie tak jak poprzednie. Mimo to gdy wysiadłam z samolotu odetchnęłam z ulgą, ale z trudnością - bo w pierwszym momencie wydawało mi się, że w Bangkoku nie ma powietrza!
    Teraz jest u mnie godzina 11AM, zaraz będę wstawać, ubiorę sie, pójdę do DUSIT ZOO, postaram się wrzucać więcej opisów Bangkoku, bo ostatnio nie miałam czasu i czuję, że bardzo zaniedbałam bloga, ale w końcu się coś dzieje!

:) :)