Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdjęcia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdjęcia. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 grudnia 2016

Trendy 2016

 Chociaż rok 2016 nas nie rozpieszczał i nawet w ostatnich tygodniach swoich rządów zabrał cudowne postacie to mimo całego zła wyrządzonego światu i ludzkości - na prawdę, rok 2017 nie mógł mieć postawionej poprzeczki jeszcze niżej. Mimo wszystko trzeba patrzeć na jasną stronę mijającego już roku - dla mnie były nią tegoroczne trendy i modowe nowości, więc zapraszam was na moje podsumowanie trendowych hitów 2016!
Couregiem i typowy klasyk - biała koszula, czarna marynarka - nie muszą być w idealnym rozmiarze. Do tego czerwona szminka i look dopełniony!

Ermanno Scervino pokazuje, że klasyka jest zawsze w modzie. 

Marc Jacobs i cudowna katana z przypinkami, wzorami! Love! W końcu wracają punkowe klimaty w wyrafinowanym stylu.
Możemy poświęcić choć chwilę tym cudownym białym butom? Może nawet dłuższą chwilę, bo są przecudowne! Hood by Air, Galvanize collection. 

Sculptor postawił w tym sezonie na wyróżniające się czapki z daszkiem! Dla miłośników stylowych nakryć głowy jest to i powinno zostać jednym z must have!
Low Classic bardzo dobrze wie czym są dobre nadruki na t-shirtach! Moim ulubionym był widoczny na zdjęciu głośno informujący o tym, że większość mężczyzn to jednak wciąż chłopcy. 
Costiume National i przeźroczyste tkaniny do kreacji w jednym kolorze. Takie awangardowe dodatki dodają pazura i interesującego wyglądu kreacji. 
Pooja Mor w cudownym make-upie przed pokazem Dolce&Gabbana - 2016 był rokiem zabierania, lecz w trendach makijażowych wyszło nam to na dobre, bo w końcu zaczynamy zauważać, że less is more!

Ader Error przywrócił okulary w okrągłych kształtach i delikatnych obramówkach. Co więcej szerokie chokery wróciły do łask, choć nie jest to trend dla wszystkich - tym odważniejszym polecam do podkręcenia looku. 

poniedziałek, 25 lipca 2016

Wrocław - wrażenia z pierwszych dni

\
          Jechałam do Wrocławia z przekonaniem, że przed głównym członem będzie jeszcze Ino (tak, pomyliłam Wrocław z Inowrocławiem...). Nie spodziewałam się żadnych ekstremalnych doznań artystycznych, czy kulturowego szoku. Chciałam pozwiedzać, wejść do zoo, odwiedzić kilka muzeów i spotkać się ze starymi znajomymi (co do teraz mi się nie udało i już nie uda, bo jestem w drodze do Berlina, a szkoda). Miasto to mnie pozytywnie zaskoczyło. Jakie są moje pierwsze wrażenia?



          Tego prawdopodobnie nikt się nie spodziewa, ale najpierw przeraziłam się wjeżdżając do Wrocławia. Wszędzie było pełno ludzi owiniętych flagami, śpiewających i tańczących. W jednym z pobliskich parków rozgrywała się scena niczym z sabatu czarownic. Mimo tego nie wycofałyśmy się i szukałyśmy swojego hotelu, który okazał się być wyjątkowo blisko tajemniczego zlotu. Zameldowałyśmy się w hotelu, który tuż przy wejściu miał KFC dzięki czemu wieczorami podczas powrotu z wypraw prowadził nas cudowny zapach starego tłuszczu i genetycznie zmodyfikowanego mięsa z plastikowej świni.

          Pierwszy spacer po wrocławskich uliczkach pozwolił architekturze tego miasta szybko skraść moje serce. Wrocław pięknie broni się przed szklanymi budowlami i kwiatkami budownictwa, które nie pasowałyby do klimatu pięknych, starych, odnowionych kamieniczek. Tutaj nawet "Żabka" jest cudownie wkomponowana w przestrzeń. Przestraszył mnie jedynie napis widniejący na drzwiach jednej z kamienic - któremu nie zrobiłam niestety zdjęcia, a na drugi dzień karteczka z informacją zaginęła - "Drodzy mieszkańcy, prosimy nie wyrzucać jedzenia na chodnik, ponieważ w ten sposób dokarmiacie szczury, które będą mieszkać w piwnicach.". Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że była to główna ulica.
          Śmieszną przywarą większości osób z psami we Wrocławiu było to, że kierowali się oni najwyraźniej zasadą - nie Twój pies, nie Twoja kupa, więc nie czepiaj się człowieku, omiń ją i nie narzekaj. Ulice, chodniki i dróżki były z każdej strony przyozdobione odchodami różnej wielkości i trzeba było iść slalomem, żeby w nic nie wdepnąć. Nie zraziło mnie to do spacerów po mieście.
          Mieszkańcy Wrocławia od wczesnych godzin piją - siedzą na ławkach, krzesłach, w parkach, przy Kościołach, rzekach, na stateczkach z pseudo marynarzami (pewnie nie zdają sobie nawet z tego sprawy, że dla osób z Pomorza wyglądają jak dzieci ubrane w te śmieszne stroje marynarskie kupione przy Darze Pomorza). Siedzą i piją - piwo, wódkę, tanie wino, drogie wino i robią drinki w plastikowych kubkach. Inni zaś palą. Wszędzie i bardzo dużo. Przy odrobinie szczęścia można spotkać tu abstynenta nie palącego papierosów, ja takich ludzi nie miałam nawet zamiaru szukać.
          Wrocław mnie zaczarował, jego architektura, uliczki, drogi, muzea, miasto. Jest piękne i całkowicie różne od odwiedzonych przeze mnie do tej pory polskich miast. Można w nim znaleźć odrobinę Berlina, Londynu, czy Rzymu. Spędziłam tu jedynie cztery dni, ale na pewno nie była to moja ostatnia wizyta.