Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2016. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2016. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 stycznia 2017

2016

<a href="https://www.bloglovin.com/blog/18414311/?claim=wc5v6s6ahhd">Follow my blog with Bloglovin</a>
 
        2016 już jest za nami! Nareszcie, w końcu, wreszcie. W ostatnie dni zabrał nam Carrie Fisher, a na samym początku odebrał światu David'a Bowie (w między czasie także musieliśmy pożegnać między innymi Alana Rickmana, Prince'a, Muhammad'a Ali'ego, Leonard'a Cohen'a i tak dalej). Nie możemy zapominać o Harambe, Syrii i oczywiście pomarańczce, która jeszcze nie zbudowała muru, wspominałam już o Brexicie? Wydarzyło się dużo, dużo rzeczy niepotrzebnych i teraz siedząc przed komputerem z moim psiakiem na kolanach uświadomiłam sobie jak małe nadzieje żywię w stosunku do roku 2017. Na prawdę, co jeszcze może się stać? O ile nie wybuchnie wojna, albo nie przyleci do nas UFO (to mogłoby być fajne) to będzie to i tak rok lepszy dla naszej piłki zwanej ziemią niż 2016-ty. Podsumowując - jeżeli przeżyliśmy 2016 to przeżyjemy już wszystko - czuję się jak karaluch!

Zdjęcie użytkownika Igor Sawicki.          Ale nie taki zły ten rok był na jaki wygląda! Przynajmniej mnie potraktował z lekką łaskawością! Zacznijmy od stycznia - kiedy to miałam zaszczyt wziąć udział w najcudowniejszej studniówce mojego życia (ale przesada, byłam tylko na jednej, więc tak naprawdę nie wiem czy gdzieś nie było lepszej, każdy lubi to co ma), którą będę wspominała bardzo długo z uśmiechem na ustach. Przepraszam za kradzież korony - to tak na wstępie - i chciałam jeszcze napomknąć, że do dziś śmieję się z tego jak jedna z moich znajomych wyszła na środek parkietu i nie widząc naszego wychowawcy głośno wszystkim zebranym oświadczyła "ale dziś się najebałam" - śmieszy mnie w tym wszystkim najbardziej fakt, że muzyka akurat była ściszona. Dalej mam szeroki uśmiech na twarzy przypominając sobie jak spadła mi podwiązka z nogi i nie byłam w stanie wyplątać się z tej śmiercionośnej pułapki i jak w palarni przemycaliśmy alkohol na salę. Nasza studniówka była dokładnie taką jaką widzi się na filmach - ostatnim, niezręcznym spotkaniem najstarszych klas liceum na wspólnej imprezie, po której wstyd było spojrzeć w oczy nauczycielom widzącym co wyprawiamy.

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.           Kolejnym sukcesem minionego roku było to, że przeszłam do etapu centralnego olimpiady wiedzy o mediach, na który nie pojechałam z czystego lenistwa, a prócz tego wiedziałam, że nie wiążę swojej przyszłości ze studiami w Polsce, więc udział w dalszych etapach był dla mnie po prostu... bezcelowy i zbyt kosztowny. Znowu brałam udział w olimpiadzie historycznej i znowu na etapie ustnym pokłóciłam się z wykładowcami (ps. jeśli ktoś z was czytających bierze udział w tym roku w olimpiadzie historycznej i przejdzie do etapu ustnego w Gdańsku - pamiętajcie, że wykładowcy, którzy zadają pytania na specjalizacji XIX wieku uwielbiają z listy lektur książkę o wozie Drzymały, nie jest ona długa i nudna, bardzo miło i łatwo się ją czyta a do tego jest w niej wiele ciekawych faktów, do tego ma stu procentową pewność, że wykładowcy jej dokładnie nie czytali, bo o to zawsze wywiązywała się kłótnia podczas moich odpowiedzi, więc moi  drodzy XIX-wieczni, czytajcie Drzymałę, bo o niego zawsze się czep...ytają).

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.           Byłam też na wywiadzie do uczelni UAL na oddziale LCC, po którym dostałam się na kierunek journalism, ale zrezygnowałam ze względu na wysokie ceny akademików i teraz jestem szczęśliwym studenciakiem na UCA, które w rankingach bije UAL na głowę (przepraszam, miałam moment przechwalania się). A dostanie się na LCC zagwarantowało mi zezwolenie ze strony mojej mamy na wykonanie sobie septum w wakacje - ile ja o ten kolczyk walczyłam! Do tego zrobiłyśmy sobie wspólnie pierwsze tatuaże na przedramieniach co zapoczątkowało moje uzależnienie od tej formy sztuki.

Zdjęcie użytkownika Rafal Stoczyñski.
 Zdałam maturę z  bardzo dobrymi wynikami, choć na egzaminie ustnym z polskiego trafiłam na temat znienawidzony i przez całą moją edukację szkolną nietknięty ani razu - krajobraz wiejski w literaturze XIX wieku. Z bolącym sercem muszę przyznać, że przed końcem roku szkolnego obiecywałam mojej ulubionej pani od polskiego, że przeczytam przed maturą "Chłopów", czego oczywiście nie zrobiłam, bo siedziałam z nosem w historii i bardzo tego żałowałam po przeczytaniu wylosowanego tematu. A, zapomniałabym o tym, że przed maturą zdawałam też egzamin językowy IELTS Academic, a z wyniku także jestem bardzo dumna - ale ze zdjęcia na papierze już nie... Wyglądam jak przestępca.

Zdjęcie użytkownika Rafal Stoczyñski.           Wakacje minęły mi w pierwszej prawdziwej, ale nielegalnej pracy (byłam bez umowy i ze śmieszną stawką, no ale cóż bywa i tak). Byłam kelnerką, która gdy słyszała po raz siódmy danego dnia piosenkę "Pastepomat" śpiewając w głowie "proszę dowiedz się czemu jest mi tutaj aż tak źle" bardzo utożsamiała się z bohaterem tekstu. Były momenty, w których byłam gotowa popełnić samobójstwo łyżeczką. Ludzie przychodzący do tego nadmorskiego przybytku wątpliwych rozkoszy jedzeniowych zachowywali się okropnie, a za odpysknięcie do gościa zabierano nam napiwki, więc musiałam nauczyć się z uśmiechem na twarzy słuchać jak to naleśniki były niedobre, herbata stanęła kołkiem w gardle, a stek był niedogotowany, więc pani nie zapłaci i sama mam wpier..jeść takie ch...niedobre  gów...jedzenie, po czym talerz leciał w moją stronę (umiem po tym aportować niczym pies) a pani nie zapłaci i wychodzi oburzona. Może to jedzenie faktycznie było aż tak złe, a może to panie miały gorszy dzień. Nie wiem, ale czy mnie to obchodzi? Nie.

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.
                 Potem nastąpił długo wyczekiwany wyjazd na kolejną wojaż - studia w Anglii.Szybko się zaaklimatyzowałam, choć na początku miałam po dziurki w nosie chlejącego towarzystwa w akademiku.  Teraz nie wyobrażam sobie kolejnego roku, kiedy to będziemy musieli wyprowadzić się z akademika na stancje studenckie i zostaniemy wszyscy rozdzieleni. Zakochałam się w studiach i atmosferze na uczelni i choć tęskno mi do kontraktów to... mam jeszcze czas, a kto wie, gdzie zaniosą mnie nogi po skończeniu studiów?

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.                Rok 2016 był bezlitosny i bardzo dużo nam zabrał, bądź dał czego nie chcieliśmy, ale mimo wszystko... nie był najgorszym rokiem. Patrząc na wszystko czego dokonałam mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem z siebie dumna i choć musiałam podjąć wiele trudnych decyzji to nie żałuję. Mam nadzieję, że rok 2017 będzie jeszcze lepszym i pełnym dobrych wrażeń.
               Szczęśliwego Nowego Roku!

środa, 28 grudnia 2016

Trendy 2016

 Chociaż rok 2016 nas nie rozpieszczał i nawet w ostatnich tygodniach swoich rządów zabrał cudowne postacie to mimo całego zła wyrządzonego światu i ludzkości - na prawdę, rok 2017 nie mógł mieć postawionej poprzeczki jeszcze niżej. Mimo wszystko trzeba patrzeć na jasną stronę mijającego już roku - dla mnie były nią tegoroczne trendy i modowe nowości, więc zapraszam was na moje podsumowanie trendowych hitów 2016!
Couregiem i typowy klasyk - biała koszula, czarna marynarka - nie muszą być w idealnym rozmiarze. Do tego czerwona szminka i look dopełniony!

Ermanno Scervino pokazuje, że klasyka jest zawsze w modzie. 

Marc Jacobs i cudowna katana z przypinkami, wzorami! Love! W końcu wracają punkowe klimaty w wyrafinowanym stylu.
Możemy poświęcić choć chwilę tym cudownym białym butom? Może nawet dłuższą chwilę, bo są przecudowne! Hood by Air, Galvanize collection. 

Sculptor postawił w tym sezonie na wyróżniające się czapki z daszkiem! Dla miłośników stylowych nakryć głowy jest to i powinno zostać jednym z must have!
Low Classic bardzo dobrze wie czym są dobre nadruki na t-shirtach! Moim ulubionym był widoczny na zdjęciu głośno informujący o tym, że większość mężczyzn to jednak wciąż chłopcy. 
Costiume National i przeźroczyste tkaniny do kreacji w jednym kolorze. Takie awangardowe dodatki dodają pazura i interesującego wyglądu kreacji. 
Pooja Mor w cudownym make-upie przed pokazem Dolce&Gabbana - 2016 był rokiem zabierania, lecz w trendach makijażowych wyszło nam to na dobre, bo w końcu zaczynamy zauważać, że less is more!

Ader Error przywrócił okulary w okrągłych kształtach i delikatnych obramówkach. Co więcej szerokie chokery wróciły do łask, choć nie jest to trend dla wszystkich - tym odważniejszym polecam do podkręcenia looku. 

niedziela, 2 października 2016

Studia w Anglii #2

        Nie spodziewałam się, że to kiedykolwiek napiszę, ale... nie żałuję mojego wyboru. Miesiąc temu oddałabym wszystko, aby zamiast tu - w białym, małym, akademikowym pokoju - być na kontrakcie. Teraz musiałaby mnie wyprowadzić policja w kaftanie bezpieczeństwa, bo dobrowolnie nie oddałabym ani jednego dnia spędzonego w tym cudownym miejscu. Kocham każdą białą ścianę, brudną wykładzinę, makaron na kuchennej podłodze, alarm przeciwpożarowy włączający się co najmniej dwa razy w tygodniu, zdechłe osy zaplątane w pajęczynę i stare piwo imbirowe, którego nikt nie dotknął już od dwóch tygodni... będę musiała posprzątać bajzel w naszej kuchni po ostatnim wieczorze.
          Nie rozmawiamy dużo, są dni, że nie mówimy do siebie wcale, ale nie zamieniłabym moich współlokatorów na kogokolwiek innego. Uwielbiam ich. Każdy z nas jest inny, wyjątkowy. Razem jesteśmy zlepkiem barwnych osobowości - od takiej wariatki jak ja, która podczas pms'a potrafi rzucać talerzami i będąc wegetarianką zjadłaby nawet konia, po zielonowłosą artystkę, przyszłą ilustratorkę, która cały czas jest spokojna (bo pali trawę codziennie), robi największy burdel w naszej kuchni, je śmierdzący makaron i co tydzień ma nowy tatuaż lub kolczyk.
         Nie oddałabym za nic w świecie naszych "rodzinnych" spotkań co wieczór, śpiewania piosenek i nawet mi nie przeszkadza, że zjedli moje wszystkie pierogi. Denerwują mnie - codziennie i coraz mocniej - wszystkim i zawsze. Sikaniem na deskę klozetową, rozrzucaniem jedzenia w kuchni, śpiewaniem karaoke o czwartej rano, kiedy ja na drugi dzień mam iść do pracy, zjadaniem moich pianek i dzwonieniem domofonem o piątej rano. Rodziny się nie wybiera, a sama nie jestem idealna.
          Nie zmieniłabym uniwersytetu za żadne skarby tego świata, prawdopodobnie nie potrafiłabym się znaleźć nigdzie indziej. Brakowałoby mi cudownych instalacji artystycznych, wytatuowanych nauczycieli, którzy tak bardzo ekscytują się przekazywaniem nam wiedzy, muzyki na holu uniwersyteckim, sztucznej trawy na quadzie i wolności wyrazu. Po raz pierwszy wiem, że nie muszę się wpasować w tłum - bo nie ma tu jakiegokolwiek tłumu, aby móc się wpasować. Każdy jest inny, przez co nasza uczelnia jest tak pełna kolorów i życia.
          Tylko jedno mnie okropnie trapi - podczas świąt porzucę moją uca'ową rodzinę na ponad trzy tygodnie... Mam nadzieję, że podczas mojej nieobecności nie spalą nam akademika...

środa, 3 lutego 2016

Sinning


       Life begins in silence. In voiceless waiting. Coming out of nothingness. Then there is a first, loud scream – sign of the new born life. A while of happiness seems to take away all of the bad things. We are growing up, getting ourselves into the rat race. Rushing all the time. Why? There is nothing in the end. 
 
       We love. At least we think so. Repeating phrase that we hear since childhood. At first we feel tied up with those words putting all of us in it, our whole heart. Then it is only “you too” left. The passing feeling seems to be something certain, lasting, permanent. We are taking it for granted just like the seasons. Thinking that it will never disappear. That is the moment when we lose it. Slowly. Painlessly. In silence. We feel nothing. Drifting apart. Being next to other person not giving her even a small amount of love. We just got used to her presence. Without her it would be quiet, but nothing else would change. We are living next to each other. Not feeling anything. Trusting. Losing. Sinning. 
 
       We trust. Too much. Too often. We crave understanding. Desperately looking for a trustee. Finally we find one. Silence gets broken with a moment of happiness. Sharing every thought. Telling about all of the dreams. Talking about fears, love, fascinations, happiness. We can not imagine even a single day without a conversation with this special person. Finally feeling safe. Trusting we fall in love. Getting out of the comfort zone. Standing completely naked. Exposed to a sore. Showing the soul to someone it is easy for them to hurt us. We are vulnerable. That is the moment when we lose everything. Trusting. Loving. Being credulous. Losing. Sinning. 
 
       We lose. Everything. Everyone. Ourselves. In silence. We are not protesting. It seems to be pointless. Remaining in the comfort zone. Leaving changes for later. Getting used to the situation. Creating our new comfort zone and planning not to leave it for the next few years. We are holding our tongue. Not trying to fight. Looking away, putting our fingers in our ears. Running away, but we do not have any place to hide. We do not want to do anything, being scared of effects. Fear stops us. We are scared of ourselves, others, rejection, being laughed at and again being rejected. Desires are getting crushed. Feelings are being killed. Our last scream had been dead for years. The only thing that remains is silence. We agree to lose love, feeling, trust. Not protesting. Not fighting. Giving up. Sinning. 
 
       We give up. Defaulting our own life. Fear is killing our confidence. We want to want. Only. Allowing other people to decide for us and create our reality. Giving them our life to look after it. Running away from the responsibility. Losing ourselves giving up. Freedom seems to be only in books and fight for oneself only in movies. We are lacking ourselves. Starting to be nobody. Nothing. Just like a see-through spot. Our colours got erased by fear. We gave up. Lost. Took fright. Sinned.

We dream. Everywhere. About everything. Often. Only. We leave our dreams not fulfilled. Not getting out of our comfort zone. To make them come true we would need to have the courage. Bravery is the reason of unconventional behaviour. That is why we give up. We do not fight. Collecting our dreams. Writing books about them and then hiding them in the deepest drawer. Hoping that nobody will ever find them, that nobody will judge us. We do not want to be different. It is dangerous. Scary. Weird. We would risk being rejected. We want to leave, run away, disappear, hide. Speak, scream, change the world. But we are just dreaming. Not talking about this. Not feeling. Not making it happen. Being silent. Sinning.

        We forget. Time is healing us. Not feeling. Dying inside. Fading just like the black shirt you are washing for the thousand times. Everything seems to be not as strong as it should be. Nothing has a meaning. We do not know how it feels to love, trust, be scared, fight, want. We do not know. It doesn’t matter now. Our time has passed. In silence. We stop. Giving up. Not fighting. Standing. Lasting. Sinning.

       We are. Existing. Without a word. We want. We do not have. We agree. Lost ourselves in ourselves. It is too late. Now? What for… Giving up years ago we lost our identity. Not even remembering who we are. What we like, how we act. The world formed a new human. How well do you know him? Do you like him? He took you from yourself. We want changes. Too late. Rushing all the time. Why? There is nothing in the end. We are. Existing. Waiting. For nothing. Wanting. Too late. Lasting. Not living. Sinning. 
 
       Life is running out and we are running out of time. Doing nothing to stop it. We are schematic. Doing only the things that seem to be safe. Not risking. Growing up. Becoming more and more conservative. Changing. Losing ourselves. Our first scream turned out to be just a quiet groan. Silence. Silent consent. It is easier. Not living. Not being. Existing. Not playing the first fiddles. Leaving. It is safe not to feel. Being naïve is simpler. Not thinking. Not analysing. Giving up on our own life. Not fighting. Losing our bottle. Getting rid of our identity without any memories. Wordless, blind, deaf. Instead of living we are existing. Repeating. In silence. Sinning.



sobota, 16 stycznia 2016

Profesorowie uczniom gotują ten los - czyli jak wygląda olimpiada historyczna

grafika churchill, courage, and count          Trzeci rok z rzędu brałam udział w olimpiadzie historycznej. Po raz pierwszy niechętnie, bez jakiejkolwiek ekscytacji, ale z zaangażowaniem i sumiennym przygotowaniem. Liceum, do którego uczęszczam nie organizuje etapu szkolnego, może dlatego, że grupa entuzjastów historycznych nie jest liczna, a dokładniej da się wszystkich zliczyć na palcach jednej ręki. Uważam też za zbyteczną potrzebę pisania pracy na etap szkolny, ze względu na to, że ten i tak nie kwalifikuje nas od razu do etapu okręgowego. Do tego dostajemy się pisząc kolejną pracę z wybranej specjalizacji. Do wyboru jest: starożytność, średniowiecze, epoka nowożytna, wiek XIX, historia XXw, parlamentaryzm w Polsce oraz historia regionu. Dużym wyczynem przejść przez te eliminacje nie jest, według mnie. To co trzeba zrobić to wybrać temat, w którym czujemy się najlepiej - żadnego sensu nie ma pisanie o czym co nas ani trochę nie interesuje, a nawet nudzi. Jesteś w błędzie, jeżeli uważasz, że dobrą pracę napiszesz jedynie na podstawie stron internetowych, takich jak www.Historia-na-2-.pl, czy www.przypadkowe-Ściągi-ze-złymi-datami.org , bądź też www.Nie_rozróżniamy-imion_Drzymały.net. One skrzywdzą Ciebie i Twoją pracę, więc nie ma sensu na nie nawet zaglądać. Ufajmy pewnym źródłom, czyli podręcznikom, książkom, pracom naukowym i oczywiście naszym nauczycielom. Jeśli praca na eliminacje okręgowe zostanie napisana sumiennie, źródła i bibliografia wykonane starannie, a całość będzie na temat - większość osób się dostaje.
grafika enemy, quote, and life         Pierwszym etapem etapu okręgowego jest napisanie kolejnej pracy naukowej na dany temat z wybranej specjalizacji. Wszyscy, którzy przeszliśmy do tego etapu w pierwszą sobotę stycznia udajemy się przed godziną 10 rano na Uniwersytet, na wydział historyczny, gdzie w auli piszemy pracę kwalifikującą nas do drugiego etapu etapu okręgowego - eliminacji ustnych. Najpierw wchodzi zawsze Słupsk i Lębork. Tabuny. Wydawałoby się, że całe miasto bierze udział w olimpiadzie. Jeśli się nie wyspałeś, jesteś głodny, bądź musisz udać się do toalety - o ile nie jesteś ze Słupska, bądź Lęborka - masz czas, dużo czasu. Zdążyłbyś pojechać do Galerii Bałtyckiej, zrobić zakupy i wrócić. Jednakże nie w tym roku, podobno linia trakcyjna zerwała się i sfora Słupsk-Lębork nie dojechała w całości składu na miejsce. Było jedynie kilka niedobitków, samochodowych burżujów. Profesorowie wpuszczają uczniów na salę, po chwili oczekiwania, najczęściej około 10:20 są przeczytane tematy i wyświetlone na ekranie. Ten etap różni się od poprzedniego jedynie brakiem specjalizacji historii regionalnej, reszta zostaje po staremu. Tutaj trzeba wykazać się wiedzą. Nie wiesz jaki będzie temat, czy cokolwiek będzie Ci wiadomo jak usłyszysz magiczne słowo Bałkany, Appartcheid, koalicje, Otia post negotia, kontrreformacja, czy też idee uniwersalistyczne. Pojawić może się wszystko, dlatego wypracowałam system, który polecę każdemu. Specjalizuję się w jednej epoce, nie dwóch, nie trzech, jednej. Wiem o niej i z niej wszystko. Od ideologi politycznych we wczesnych początkach do ilości rannych na polu bitwy podczas najmniejszego konfliktu zbrojnego. Wiedza na tym etapie wystarczy. Starczy też jeśli jesteś osobą, która nie ma jakichkolwiek zahamowań i położy sobie telefon w czarnym casie na stole, włączy 3G i potrzebne informacje znajdzie online. Pozdrawiam kolegę siedzącego w pierwszej kolumnie miejsc na UG bodajże w rzędzie czwartym, pierwsza ławka od schodów, piszącego temat z parlamentaryzmu. Nie odważyłabym się ściągać na olimpiadzie, ale widzę, że jestem po prostu staromodnym tchórzem, myślącym, że na takich wydarzeniach ważna jest jedynie nasza wiedza. Profesorowie oczywiście nie zauważyli akcji rozgrywającej się zaraz pod ich nosami. Pochłonęła ich rozmowa o  bułkach jarskich w bufecie. Spróbowałam i nie dziwię się, każdemu z UG polecam udanie się na wydział historyczny do bufetu i spróbowanie tej bułki, gwarantuję temat do rozmowy na kolejne tygodnie. Pracę można pisać trzy godziny maksymalnie. W tym roku z tematem o Napoleonie i Polakach skończyłam po dwóch i pół godziny. Udałam się na jarską i wróciłam do domu.
grafika quote and churchill                    W poniedziałek dowiaduję się, że przeszłam do eliminacji ustnych. Radość przemieszała się ze smutkiem i strachem. Przeszłam po raz trzeci i już bardzo dobrze znam komisję, która nie grzeszy delikatnością, subtelnością, a tym bardziej taktem i grzecznością. Dwa lata z rzędu wychodziłam z eliminacji ustnych z płaczem, przekonana o tym jak beznadziejnie głupia jestem, co oczywiście nie jest prawdą. Zgodzę się z jednym - nie posiadam wiadomości, jakie ma student trzeciego roku historii, bądź obecny na miejscu profesor. Fakt jest powszechnie znany, aktualnie kończę trzecią liceum i byłabym geniuszem, jeśli znałabym najmniejszy szczegół z każdego wieku. Uważam to za możliwe w moim wieku, jeśli nie robi się nic innego, tylko uczy historii, bądź gdy ma się pamięć fotograficzną. W zeszłym roku na eliminacjach ustnych byłam na starożytności - przemiły pan profesor i pani profesor, która w dość miły sposób udowodniła mi, że lektury na prawdę mogą znać. Nie przeszłam, bo nie spodziewałam się, że ktoś z komisji mógł przeczytać wszystkie lektury, które miałam umieszczone na spisie. Mój błąd, mea culpa. W tym roku, diabły wcielone i szatan mnie podkusił, wróciłam na specjalizację, która wybrałam w pierwszej liceum - wiek XIX. Najgorsza decyzja życia. Pani profesor z komisji kłóci się, wchodzi w zdanie, nie daje dokończyć, nie czyta lektur. Pytanie wylosowane z historii powszechnej trzeba omówić tak dokładnie jak to ze specjalizacji, a najlepiej zacząć od tego co działo się dziesięć lat wcześniej. Ulubionym pytaniem komisji jest "i co?" i natrętnie "proszę panią", ale ja twardo na taniec z żadną z osób z komisji się nie zgadzałam. Polecam czytać jedynie podręczniki na spisie lektur i znać na pamięć także nazwę, autora, rok wydania i wydawnictwo, bo inaczej każde stwierdzenie okaże się błędnym. Ponadto jeżeli jesteście czegoś pewni co dotyczy lektury powinniście ją wziąć ze sobą. Pytania są bardzo szczegółowe, a sama komisja odpowiedzieć na nie do końca poprawnie nie potrafi. Uważam, że "paragraf 13" od "paragrafu 13b" różni się znacznie, a także pisownia Hanneman Kenneman i Tiedemann ma znaczenie i jeśli Kennemana przmianujemy na Kannemana to nie będzie on tą samą osobą. Nie wiem jak wygląda etap ustny na innych specjalizacjach prócz starożytności i wieku XIX na UG, ale mając wybór, nigdy więcej nie wybrałabym wieku XIX.
grafika history, school, and picture          Z zasady, ot takie głupie przyzwyczajenie, lubię jak ludzie mnie szanują i są kulturalni. Kiedyś chciałam ukończyć historię na UG, teraz wiem, że dnia bym nie przeżyła widząc na co dzień osoby, które potrafią doprowadzić do płaczu, rok w rok, szesnastoletnie dziewczyny, osiemnastoletnich chłopców, mnie, moich znajomych. W tym roku jestem z siebie dumna. Zamiast płakać z bezsilności wraziłam swoje zdanie, poradziłam lekturę komisji, która powinna być im już dawno znana, w momencie odchodzenia od tematu zwracałam na to uwagę i... nie dałam sobie w kaszę dmuchać, co więcej zamiast płakać po trzydziestu minutach egzaminu, poszłam na sławną bułkę profesorów - jarską w bufecie na wydziale historycznym. Branie udziału w olimpiadzie historycznej na UG nie jest bez sensu, ale trzeba być przygotowanym na niekulturalne traktowanie podczas drugiej części etapu okręgowego, dotyczy to oczywiście XIX wieku. Są także osoby (Słupsk+Lębork crew głownie), które bardzo dobrze dogadują się z profesorami na XIX wieku, tak jak ich nauczyciele. Bardzo ciepło się witają, przytulają, całują po policzkach i pytają czy już Zosia i Kasia zdały maturę, czy Antoś wyzdrowiał i czy Burek nie szczeka tak głośno u sąsiadów, ale przecież to nie ma żadnego znaczenia...

wtorek, 5 stycznia 2016

2015


    

      I have never thought that I would achieve so much in 2015. This year was... crazy. I lived, traveled, loved, learned, danced, laughed, cried, won, lost, made my dreams come true. When I was standing and looking at the beautiful fireworks saying goodbye to 2015 and welcoming the 2016 I guess that I was the saddest one in my whole city, mybe even in the country. That year was so good to me that I didn't want to let it go. Where everything started? On my coach. With a cup of coffee in my hand and remote controler in the other one.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/10426174_893649934020058_3520708246055970148_n.jpg?oh=f5ab52b8b4f8910ca0bb83acfea7d62e&oe=57097F7EIn January I participated in polish national history conquest. I didn't get the main prize and as always I was crying after the speaking part. Those people there drive me crazy and I can do nothing about it, but I'm glad to have that opportunity to sit the exam again this year. For the last time.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtl1/v/t1.0-9/10981645_906297932755258_1138400340187781867_n.jpg?oh=c0a2a495f4b781a7c842735a5ee4b33f&oe=5749560E At 17 of January I left Poland for 79 days. I left my school, family, friends to start a journey that before I had only dreamed about. I flew to Bangkok. It were the craziest almost three months of my life. I met people that I am proud to call my second family. Friendships that I made there have lasted till now and I hope that will last much longer. I had an amazing time with my brazilian roommate, who showed me how big difference you can make when you truly believe in something, that everyone is able to make the dreams come true and that if you really want something you will find a way to finally get it. My roommate from Lithuania showed me that it is not a good idea to trust everyone. I met the most amazing red-head girl from Russia that I'm so glad to be able to call my best friend.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xfa1/v/t1.0-9/11041780_934696076582110_1805082549353345195_n.jpg?oh=cb247cc1974e6103a31a848dced80256&oe=5710B024We are keeping in touch and I can tell her everything. Another girl from Russia showed me how difficult it is for people to believe in themselves. She taught me a little bit modesty and I made her believe that she is one of her kind, beautiful, smart and extraordinary. I ate a scorpio, swimmed around an small thai island, partied in mixx club, danced around khao san with my friends. I saw the tallest Buddha in whole Bangkok, somehow managed to cross the river on handmade boat, I was lying next to the lying  gold Buddha, ate pattayah, mango salad, the greatest pancakes in my whole life (bananas, nutella and egg - yumm!).
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpt1/t31.0-8/11148541_934695853248799_1434243300870669158_o.jpg I became a vegetarian, took a walk with my friends around the Nana street, got lost on the BTS station at night, gained weight - a lot, because of the Thai cuisine which is amazing!
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/10544345_915268651858186_960484139005177379_n.jpg?oh=c78167eb83d1b692e45e54f4d2622d0c&oe=5719A6E9And for the first days in Poland I coudn't handle the fact that I am not able to get on the roof top and eat sandwiches from 7/11 with my polish best friend (a guy that I met in Bangkok). I was living my life at the fullest as I could. I fell in love with the people and the city and you have no idea how sad I was to come back home.

      I flew back to Poland to finish my second year of high school. Four days before my 18 birthday. I didn't want to celebrate them, because I thought that it was not the place that I wanted to be right then. My friends from Thailand sent me a lot of videos from "my" birthday party. Without me.After few weeks I got over it. I was going to school, studying, reading, again living my ordinary life, writing - a lot. That was the time when I won the main prize in the national polish conquest for young writers with my "Sappling" piece. This is how I became the best of young polish essayist. I took part also in conquest in which you had to wirte a fairytale about Gdynia - my hometown. Which I also won. Writing about this right now seems so unreal to me. After all of studying and winning I left Poland again. For 92 days in June to begin my next journey. I flew to Vietnam where I spent 2 months in Hanoi and one month in Saigon.

https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtp1/t31.0-8/11224139_10153239916907333_6318469500176483442_o.jpg   Swimming in a canoe around the Ha Long Bay, making new friends, dancing in the sky bar (at floor number 62!!!), spending millions (literally, but millions of dongs) at the night market, having fun at garden party in  the Eden club, playing beer pong near the West Lake, drinking a peach tea (with dry fruits inside), spending hours in the local zoo and eating a lot of street food - that is how my stay looked like. And again I made friendships that have lasted till now. I met my best friend that I have knew from Bangkok - a crazy french guy. I lived with 16 years old Ukrainian girl, who didn't really get it that I wouldn't be amazed if she would jump on my bed, drunk, with a bottle of wine in her hand, screaming and trying to open it.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xft1/v/t1.0-9/11999049_900671723334220_232965137990656050_n.jpg?oh=b157e2bf44a501993340ffcb9f023dff&oe=5707B036But at least at day time she tried to be normal and I can honestly say that I liked this young crazy girl. I met a polish girl, with whom I was living afterwards, who became my bestfriend. At first I thought of her as a mean, blonde thing that I just had to tolerate and then we started talking. (If you are reading this - you know I love you even when you are mean asf).
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xft1/v/t1.0-9/11817191_996466300405087_4605781464198469059_n.jpg?oh=2edf9153b2318f83aaa440c86985d332&oe=57476325I coudn't imagine a week without going out with our vietnamese friend for a glass of wine near West Lake, playing stupid cards games and singing songs that I can't even remember now. I got used to princesses (two guys, my frenchie crazy friend and the polish "i know everything" type of boy) who seemed to be worst than most of girls taking care of their perfect skin, tooth and being quite impressed (especially the polish one) that when someone says "I'm broke" it doesn't mean that he or she is injured - it just means that the person doen't have money. I'm wondering if they finally got it. I miss even the girls with who at my last week we didn't speak much and we quarreled - a lot. Right now I don't even know why, but I know who began all of this - native 1,5m guy - thanks a lot for being the reason of this mess.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xlf1/v/t1.0-9/11050759_985672358151148_8952591858942523934_n.jpg?oh=e9bf80aa60e7555625bf08eb29126c87&oe=571D003BI was dancing around the European part of the Saigon city, singing in the caraoke bars, reading books, buying things that I have already lost and drinking vietnamese coffee that I truly miss. And then I had to leave. Again. This time I wasn't crying that much. I was sad but I wanted to get back to my normal life. To school, books, my desk, dog, guinea pig, mom.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/11018412_951129201605464_1187709082193114658_n.jpg?oh=1002cd5aac37cc9a3b0faead4ee2e18f&oe=574875E9      In October I came back to school, started learning, taking part in conquest and doing my best to finish the last grade of high school with straight A. I wrote an educational piece for the history national contest, made it to next part which takes place at 9th of January 2016, I somehow made it to national part of the Media knowlege conquest and I still have no idea how I made it. I had time to write, read, live. I found myself and I finally am able to say that I know who I am and what I want to do in life. I live in a hurry, being a perfectinist isn't as good as one may think but I got used to it. In a run for perfection I am being myself, I am happy. Things that I have achieved showed me that I can do everything I want to. I am able to move montains and I can finally admit that I am the right person in the right place, I am happy and the most important I enjoy living my life.
      That's why I didn't want to let go 2015. I wanted to live my 2015 life full of travels, success, happiness. I'm scared of 2016 because everything ends in this year. In few months I'm going to finish high school, I will sit the matura exam, get my driving licence, I will change my life, start new chapter. I am excited for the new beggining but also sad that to start fresh something has to end.

2016 - be prepared - I'm comming to rock you.