Dzisiaj cierpiałam na nadmiar czasu więc postanowiłam zająć kuchnię i zrobić coś słodkiego.
Od dłuższego czasu chciałam zrobić makaroniki, ciasteczka podbijające weheartit.com oraz tumblr.com i pewnie wiele wiele innych portali. Wyglądają one prześlicznie! Smakują, podobno, też bardzo dobrze (te oryginalne oczywiście). Znalazłam przepis na internecie (znalazłam, wzięłam pierwszy lepszy tak na prawdę...) i zabrałam się do roboty, która zaowocowała wieloma zdjęciami, podzielę się z wami zarówno fotkami, ale też opiszę co i jak robiłam, krok po kroku.
Na wstępie napiszę, że makaroniki nie wyszły mi całkowicie takie jak planowałam, ale są przepyszne!
Składniki na 30 macaronies (ok 60 pojedynczych bezików) :
- 200g słonecznika (kupiłam ten paczkowany w ziarenkach, potem zmieliłam)
- 280g cukru pudru
- 6 białek w temperaturze pokojowej
- szczypta soli
- 120g białego cukru (musi być drobny!)
- barwnik (jeżeli chcesz nadać macaronies ładny kolorek)
Jak zrobić?
Wiele przepisów podaje, że białka powinny odstać co najmniej
2 dni przed wykonaniem ciasteczek , jednak ja nie jestem osobą która potrafi przewidzieć z takim wyprzedzeniem, że coś będzie robić za dwa dni czy trzy dni i moje nie odstały więcej niż
10 minut. Przygotowałam sobie trzy papiery do pieczenia, narysowałam na jednym kółka o średnicy ok. 5cm, na dwóch pozostałych już mi się nie chciało i tylko ładnie wycięte położyłam na blachę.
W misce zmielony już słonecznik wymieszałam z przesianym cukrem pudrem.Mieszałam tak długo dopóki nie przypominało to mniej więcej mieszaniny jednorodnej.
Wzięłam największą miskę jaką znalazłam i wlałam tam białka, żeby je potem ubić na obrotach
TURBO. Ubijałam je
na sztywno ze szczyptą soli, pod koniec dodawałam
stopniowo cukier i barwnik, kropelka po kropelce, a na koniec jak już mi się znudziło to dodałam wszystko na raz. Za barwnikiem się nabiegałam po sklepach, najpierw pobiegłam do POLO, potem do Żabki, Odido, na koniec z ostatnią kropelką nadziei poszłam do Żabki pod moim blokiem i okazało się, że jest tam wszystko czego szukałam i nie musiałam biegać po całym osiedlu po składniki do moich macaronies... Niestety barwnik był tylko jeden, chciałam mieć różowe, miałam zielone (potem zobaczycie jak bardzo zielony był ten kolor.....), no ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma! Kiedy miałam już białka posolone, pofarbowane, posłodzone i ubite na piankę dodałam je do wcześniej zrobionej mieszaniny prawie jednorodnej z cukru pudru oraz zmielonego słonecznika (mieliłam go ponad 40 minut, est to żmudna i nudna praca). Mieszałam powoli w jedną stronę (żeby białka nie oklapły). Im dłużej mieszałam tym bardziej moje ubite białka zamieniały się w zieloną, pachnącą słonecznikami, cukrem i kaloriami masę.Mieszałam tak długo, aż wszystkie brzydkie grudki zniknęły. Tak przygotowaną masę włożyłam do
rękawa cukierniczego (kupiłam kiedyś w Ikei za całe 10zl cały zestaw chyba 60 takich rękawków, które przypominają siateczkę z dziurką, więc jak nie macie rękawa nie smućcie się, przecięta siateczka też się sprawdzi) i robiłam kupki na blaszkach wyłożonych papierem. Nie wyglądało to za dobrze, przypominało mi to zielone, rozlazłe kupy, ale sama masa była przepyszna!! Tak przygotowane kupki włożyłam do nagrzanego do
150 stopni piekarnika i zostawiłam w nim na
14 minut (ogólnie możecie zostawić na dłużej ponieważ ja byłam bardzo, ale to bardzo niezadowolona ze spodu, który był rozlazły, ale mimo to ciasta bardzo dobre. Na górę podczas pieczenia machnęłam ozdóbkę, która była najładniejszym elementem całego ciasteczka, kolor zniknął w piekarniku (może cała tubka barwnika to za mało), ale wnętrze ciacha wyszło idealne, a było wymyślone na ostatnią chwilę! Niektóre były tak po prostu, ot, z
dżemem, inne wyłożyłam przygotowaną mieszaniną. Roztopiłam w kąpieli wodnej w odrobinie mleka
80g czekolady deserowej i
80g czekolady białej, dodałem
3 łyżeczki świeżo zmielonej kawy i pół zawartości aromatu spożywczego o zapachu waniliowym (nie wiem po co bo i tak czuć było tylko kawę). Wszystko wymieszane stworzyło fajną papkę z której można było bałwanka ulepić. Taką też papkę włożyłam w makaroniki co dało cudowne połączenie smaku słonecznika oraz kawy. Choć ciasteczka nie wyglądają tak jak chciałam to smakują o wiele lepiej niż chciałam! Są po prostu przepyszne i jeżeli ktoś cierpi na nadmiar czasu to serdecznie polecam zrobienie tych oto macaronies. :)