sobota, 3 października 2015

Jakie okoliczności zmieniają nasze postawy? Kim byłabyś w 1943 roku?

 

„Jedyną rzeczą niezmienną w człowieku jest jego chęć zmieniania [...].” pisał w książce pt. „Ostatnia Runda” Julio Cortazar. Z tego wynika, że człowiek jest istotą o tysiącach twarzy. Zmieniamy się zależnie od swojego samopoczucia, okoliczności lub ludzi, wśród których przebywamy, zmieniamy się dobrowolnie, prócz jednej sytuacji. Wojny. Ona zmienia nas wszystkich. Wyrywa z dotychczasowego życia, każe dorosnąć, zmężnieć, kłamać, zabijać, uciekać, próbuje wyzuć nas z człowieczeństwa i tylko od nas zależy, czy się jej poddamy, czy tak, jak bohaterowie książki Aleksandra Kamińskiego pt. „Kamienie na szaniec”, wciąż pozostaniemy patriotami, dobrymi przyjaciółmi, kochającymi dziećmi i mimo wszystko – ludźmi.
Zośka, Rudy i Alek byli trzema osiemnastoletnimi przyjaciółmi z planami na przyszłość, chęcią poznawania świata, przepełnieni złudnymi wyobrażeniami na jego temat, byli tacy jak każdy z nas. Ciekawi co przyniesie jutrzejszy dzień, pełni nadziei na długie, szczęśliwe życie. Nie mieli jednak szansy na realizację swoich marzeń, gdyż ich spokój został zmącony przez wojnę, która wdarła się bez zaproszenia w ich życie. Tadeusz, Jan i Aleksy byli odważnymi harcerzami działającymi w Szarych Szeregach, brali udział w akcjach Małego Sabotażu, potem zostali wcieleni do Grup Szturmowych, które zajmowały się poważnymi akcjami dywersyjnymi, ale co najważniejsze, byli synami, przyjaciółmi, kochali, śmiali się, płakali, byli tacy jak my. Film o tym samym tytule pokazuje nam dylematy, spory, rozterki moralne i ideowe tych trzech młodych chłopaków. Byli młodzi, jak my, a przecież nikt z nas nie chce spędzić swojej młodości „z głową na karabinie”. Inteligentni absolwencji najlepszego warszawskiego liceum spodziewali się, że wojna wyzwala w ludziach najgorsze instynkty, choć nie potrafi do końca zmienić. Bali się, że będzie ona miała na nich zły wpływ, że zmieni ich podejście do życia, do innych. Mieli nadzieję, że człowiek dobry i prawy, pozostanie nim wbrew okolicznościom. Takimi osobami były Irena Sendler, która uratowała około 2,5 tysiąca dzieci, wyprowadzając je z getta i pomagając ukryć w polskich domach, Wanda Krahelska-Filipowicz oraz Zofia Kossak-Szczucka będące inicjatorkami Komitetu Pomocy Żydom. To one mimo tragicznych wydarzeń i wszechobecnej brutalności zachowały swoje człowieczeństwo i nie bały się przeciwstawić otaczającemu złu. Stawiały mu czoła i służyły pomocą tym, którzy potrzebowali wsparcia.
Jednakże byli też ludzie, w których wojna wyzwoliła brutalność i skierowała ich życie w złą stronę. Taką osobą jest Josef Mengele, zbrodniarz nazistowski, uciekinier, lekarz wykonujący eksperymenty na więźniach obozu Auschwitz-Birkenau, zwany Aniołem Śmierci. Niesławą okryła się Blanka Kaczorowska, pseudonim „Sroka”, agentka Gestapo, która wraz ze swoim mężem i Eugeniuszem Świerczewskim zdekonspirowała wiele struktur podziemnych oraz wydała w czerwcu 1943 roku dowódcę AK Stefana Grota-Roweckiego. Uważam, że losy wyżej wymienionych osób mogły się potoczyć inaczej. Mengele miał szansę na zostanie jednym z najbardziej szanowanych lekarzy, posiadał wielki potencjał, który wykorzystał w zły sposób. Kaczorowska zaś mogła wieść spokojne, długie, szczęśliwe życie wraz ze swoim mężem, jednakże to wojna skłoniła ją do kolaboracji, walczyła o swoje życie, zabierając je innym…
Sytuacja potrafi nas zmienić lub utrwalić w tym, jacy jesteśmy i tak jak pisał Abraham Lincoln – „w wojnie nie ma nic dobrego prócz jej końca”. Choć trudno jest mi powiedzieć, kim byłabym w 1943r., wiem jedno, nie skrzywdziłabym drugiej osoby i starałbym się pomóc potrzebującym. Zapewne zostałabym pielęgniarką opiekującą się rannymi cywilami oraz żołnierzami. Starałabym się nieść pomoc dzieciom i pokazywać im, że nie każdy człowiek jest zły, czasem jedynie ludzie bywają zagubieni, bezradni i posiadają niską samoocenę, że przestali mieć nadzieję, a wraz z nadzieją umieramy my sami. Uczyłabym dzieci polskich modlitw, piosenek, dbałabym o to, aby nie zanikła w ludziach wiara w lepsze jutro, uczyłabym młodszych historii, a starszym przypominałabym, że nie z takich nieszczęść Polacy wychodzili cali i silniejsi. Starałabym się ukazywać im piękno każdego dnia pośród brudu i zła wojennej codzienności, utrzymywałabym polskość w sercach dzieci, uczyłabym je też, jak przeżyć nie zatracając siebie i swoich marzeń. Byłabym człowiekiem, który pomimo strachu i wielu wątpliwości dalej idzie swoją drogą, który trzyma się swoich wartości. Robiłabym wszystko, aby innym żyło się lepiej, wolałabym sama cierpieć, niż patrzeć na cierpienia innych. Nie mogłabym zabić drugiej osoby, nie byłabym z pewnością wielkim człowiekiem, bohaterem opisywanym w książkach, ale byłabym po prostu - człowiekiem, a to już jest bardzo dużo. Co najważniejsze dalej byłabym uczennicą , córką, wnuczką , kuzynką, osobą dobrą, uczynną i pomocną, która stara się odnaleźć ten mały, jasny punkcik w najgorszej sytuacji. Byłabym też przyjaciółką mojego dziadka, który urodził się w 1922 roku. Starałabym się być dla niego oparciem, chciałabym być osobą, z której byłby dumny. W 1943r. starałabym się być kimś, kto mimo że nie znajdzie się na kartkach podręcznika od historii, będzie żył wiecznie w sercach ludzi, ich potomków i przyjaciół, którym pomógł przeżyć i pokazał, że mimo tragedii rozgrywającej się wokoło, każdy z nas może pozwolić sobie na choć trochę szczęścia i normalności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Każdy komentarz jest dla mnie ogromną motywacją do dalszych działań!!
Zostaw link do swojego bloga - na pewno go odwiedzę :)