Pokazywanie postów oznaczonych etykietą studenckie życie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą studenckie życie. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 czerwca 2017

Polscy studenci z UK pokazują, w jakich warunkach mieszkają - moj artykul na Vice Polska

Photo by: desh. - Marta w swoim pokoju





















Slowem wstepu - dalej nie mam internetu a cudowne komputery w bibliotece uniwersyteckiej odmawiaja wspolpracy jesli chodzi o pisownie polskich znakow. Dlatego ten post bedzie wygladal jakby byl pisany przez idote, ktorego nie obchodzi roznica pomiedzy tym czy robi komus laske czy laske - bez znakow polskich nawet to nie wyglada dobrze, ale mam nadzieje, ze szare komorki podpowiedza wam sens tego zdania.
Od kilku miesiecy staralam sie o roznorodne publikacje - docenilam czas wolny pomiedzy praca i zajeciami i postanowilamn wziac sie za swoje artystyczmne portfolio. W pracy dziennikarza i pisarza jest to dosc waznym pubnktem jesli nie ma sie doswiadczenia w pracy - pozniej publikacje zdaja sie przychodzic do ceibie same, a jedyne co musisz zrobic to chciec i ciezko pracowac. Los sie do mnie usmiechnal w postaci wielu odpowiedzi od portali z poezja czy proza, ale najwiekszy usmiech na mojej twarzy wywolala odpowiedz od Vice Polska. Pewnego cudownego dnia w pracy, kiedy rozwarzalam wyskoczenie przez okno lub powieszenie sie na bzdryngolcu od maszyny do kawy przez glupote klientow dostalam maila. Po kilku tygodniach od wyslania zgloszenia na staz w Vice dostalam odpowiedz, w ktorej edytor zaproponowal mi napisanie artykulu na temat tego jak mieszkaja Polscy studenci w UK. Skakalam z radosci, kazdy kto mnie zna wie, ze moim marzeniem jest praca dla Vice (oraz magazynow modowych) i dostanie takiej szansy jest jak zlapanie pana Boga za nogi. Doslownie.
W skrocie - jaralam sie jak durna. No i po podrozach do Guildford i rozmow z ludzmi w Farnham powstal oto ten artykul, ktory zostal opublikowany na Vice 02go czerwca. Duma mnie rozpiera pomimo tego, ze bardzo duzo ludzi na facebook'u postanowilo napisac jak okropnie niezaradnych studentow do artykulu wybralam plus dopisanie, ze jest to stek bzdur.
Moi drodzy, pozwolcie, ze troszke sie odniose do tego, co niektorym czytelnikom sie nie podobalo i do tego wyjasnie po raz kolejny jak studia i zycie w UK wyglada.
Nie jest latwo - to tak na poczatku, ale nikt nie powiedzial nigdy, ze studia maja byc proste, mile i przyjemne. Wiekszosc z nas pracuje na part time w wymiarze do 30 godzin tygodniowo - wiecej przy dobrych studiach jest niemozliwoscia ze wzgledu na naklad pracy na kilka modulow. Nie ma juz czegos takiego jak maintenance grant dla studentow zagranicznych - to cudo i ratunek zostalo zniesione lata temu. Aktualnie przysl;uguje jedynie brytyjczykom oraz osobom z obywatelstwem brytyjskim. Koniec historii. W Surrey wiekszosc miejsc pracy oferuje studentom 6 funtow za godzine, oczywiscie da sie znalezc cos lepiej lub gorzej platnego, ale jest to kwestia szczescia lub pecha.
Racja jest, ze splaty kredytu studenckiego sie nie czuje, ale na pierwszym roku nie myslimy nawet o tym co bedzie za dwa lata, wiec komentarzy na ten temat nie rozumiem. Kazda osoba potrafiaca czytac ze zrozumieniem widzi, ze nikt z nas nie boi sie przyszlego splacania, bo nie mamy czego.
Pieniadze od rodzicow czasem na prawde potrafia uratowac tylek nie jednemu z nas. Na uczelni artystycznej mamy duzo wydatkow na rzeczy, ktore nie przydadza sie na przyklad studentom biologii a kosztuja cholendarne pieniadze - same szkicowniki czy specjalne olowki to jednak wydatek a przy codziennym rysowaniu to kasa w to wsiaka okropnie. Studenci prawa nie maja tak duzo czasu wolnego i trzeba jednak skuypic sie na nauce na pierwszym roku i jesli moga pomoc finansowa przez choc jeden rok od rodzicow otrzymac to nie widze w tym nic zlego lub niezaradnego.
Nie jest to tez utopijne pokazanie studiow w Anglii - tak wykladowcy to sami ludzie z pasja, ktorzy przelewaja swoje pasje na nas, nie jestesmy do niczego zmuszani, bo sami wybralismy takie studia, a nie inne, do tego placimy za to i owszem jestesmy w wiekszosci biednymi studentami z pozyczka na karku. Spojrzmy prawdzie w oczy - wiekszosc studentow na calym swiecie jest biedna, a pozyczki i jej splaty my nie bedziemy odczuwac w najmniejszym stopniu, czesc z nas nawet pewnie nie bedzie musiala jej splacac.
Studia w Anglii sa inwestycja, ale jest to inwestycja w przyszlosc. Daja one dyplom rozpoznawalny na swiecie w przypadku wielu uczelni - takich jak UCA, Surrey, Oxford czy Coventry (z ludzmi z tych wlasnie uczelni rozmawialam). Studiowanie ciagnie kase a dodatkowa praca zabiera czasem checi do zycia, ale wszyscy wiemy dlaczego to robimy.
Koncowym slowem dalej bez znakow polskich - kochani, research powinnien byc waszym kumplem, a najlepiej najlepszym przyjacielem. Dzieki niemu nie piszemy glupot w internecie. A juz serio mialam nadzieje, ze jestem idiotka, ktora nie wie jak dostac dodatkowa kase od rzadu brytyjskiego. Niestety mialam racje - jest to jak Bazyliszek - nieistniejaca legendarna postac.


Oczywiscie zapraszam do lektury - https://www.vice.com/pl/article/polscy-studenci-z-uk-pokazuja-w-jakich-warunkach-mieszkaja

środa, 29 marca 2017

Związki na uczelni

Relacje międzyludzkie są dość ważnym punktem jeśli chodzi o cudowną uczelnię. Niestety czasem nawet taki banał jak znajdowwanie nowych przyjaciół jest trudne. Serio. 

https://www.flickr.com/photos/conchur/525596627/
Przyjaciel jest jak dwadzieścia złotych - nie znam takiego szczęściarza, który na codzień znajduje je na ulicy. Jeśli jesteś jedną z osób, która posiada duży krąg przyjaciół - szczęściarzu, trzymaj się ich, póki możesz. Zwiążki kiedy jesteś studentem pierwszego roku i mieszkasz w akademiku są jednak dość trudnym tematem. Sam koncept mieszkania w przypisanym budynku - na początku zakładasz, że każdy mieszkaniec tego cudownego przybytku, który przez kolejny rok będzie twoim domem, zostannie twoim przyjacielem. Po jakimś czasie jednak zdajesz sobie sprawę, że... tak to nie działa. Przykro mi cię uświadamiać w tak brutalny sposób, ale biuro akomodacji nie miało pojęcia kto z kim będzie mieszkać i był to przypadek losowy. Czasem owsze, może działało też przeznaczenie, ale w większości przypadków jest to zwykły... rzut monetą.



https://www.flickr.com/photos/msrd/577607765/
 Mogę to opisać na własnym przykładzie - we wrzesniu, kiedy dopiero co zaczęłam studia w UK rozmawiałam tylko z dwójką moich współlokatorów, resztę konkretnie olewałam i unikałam ich jak ognia. Fakt faktem - dalej zdaję sobię sprawę z tego, że jesteśmy od siebie choleernie różni, ale nie działa mi to już na nerwy. Zaszły jednak pewne zmiany - z jednym szkotem, z którym wcześniej przez dwa miesiące zdołałam nie wymienić innych zdań niż "Cześć", "Co u ciebie?", "Dobrze? To dobrze". Teraz nie wyobrażam sobie dnia bez gadania z tym chudym pierdolcem, choć czasem doprowadza mnie do szewskiej pasji. To samo z jednym z moich współlokatorów, którego nazywamy Jezusem. Choć nie rozmawiamy za dużo, to nie wyobrażamy sobie iść na imprezę bez niego. Nie jestem już tak bliską przyjaciółką z szaloną dziewczyną studiującą ilustrację, nie widziałam jej przez ostatni miesiąc i gdyby nie cudowny wynalazek "snapchat" to możliwe, że nie byłabym pewna tego, czy ona w ogóle żyje. Dalej rozmawiam z moją coursemate. Nie mówię, że nie działa mi na neerwy, ale z moim wybuchowym charakkterem mało jest osób, które mogą bez problemu egzystować koło mnie i nie sprawiać mi swoim zbyt głośnym oddychaniem jakichkolwiek nieprzyjemności. No cóż.

https://www.flickr.com/photos/beegee49/32132697783/
Niezręcznym jest, i to cholernie niezręcznym, spotykanie swojego przyszłego niedoszłego na korytarzu. Szczególnie po tym jak zaproponowanie obejrzenia razem filmu zostało przyjęte jako propozycja małżeństwa (conajmniej). Jeśli myślisz o zamieszkaniu w akademiku -go for it. Jest to esencja studenckiego życia i uważam, że każdy, kto ma taką okazję powinien tego spróbować, ale pamiętaj, że wioska akademicka to nazwa, która ma w sobie bardzo dużo prawdy. Nie musisz wszystkich znać osobiście, żeby wszyscy wiedzieli co zrobiłeś ostatniej nocy. Nie potrzebujesz mieć dużego grona znajomych, aby plotki o twoim życiu rozchodziły się z prędkością błyskawicy. Nie ma wczegoś takiego jak bycie anonimowym. Bo w końcu wszyscy mieszkamy w małej wiosce, gdzie nawet kasjerka wie co Baśka robiła trzy dni temu o piętnastej z Markiem.