wtorek, 18 listopada 2014

Get fit, do nothing

HOW TO GET FIT WITH LESS POSSIBLE EFFORT?

Do you barely have any time or/and motivation to loose weight and get fit, but you want to get the beach-worthy body? Do you want to drink cola, eat sweets but also have flat stomach and be skinny? Together with dieticians and specialists we made a plan for you to get fit with less possible effort. According to the latest research about diet and healthy lifestyle we made list of 5 points that will help you to get fit and not changing your way of living. 


  1. _xxrnpq_ | via TumblrTap your foot while working on the computer.
You will burn calories without going to gym and not even stopping working! If you want to make it easier for yourself, put a box under your desk and now you can exercise like on a proffesional stepper. Everything during hard work! You don't sweat, sit in one place and burn calories! Isn't that amazing?



add a caption
  1. Get more sleep.
Latest studies about health have shown that people who get enough sleep at night weigh less, feel better and have more energy. The extra effect is that during laying in your bed you can't eat so you will have to give up eating popcorn or other junky food during watching “Saturday Night Life”.


Healthy Fitness Recipes | via Facebook
  1. Watch your portions!
You can eat piece of cake, but not the whole cake. It will save you money and help you to stay fit. Remember also not to give extra salt or sugar to your food. If it is prepared for you you don't have to make them taste better. They are already delicious!





    Celebration
  1. Celebrate your small successes and write everything down in a journal.
This will help you to be proud of yourself and improve your diet. Write your reflections, healthy things you did and activities that you are planning to do. Write there anything that's contributed to your weight loss goal. If you will be happy about your small successes you will be motivated to keep going!







  1. Be positive.
STAY POSITIVE :DResearches made by american scientists showed that people who are positive, smile and laugh a lot weight less and live longer. They also improve their standards of life and are more successful! By smiling you are burning calories, getting some extra years of life and also improve standard of your living!


What You Did Last Week Don't Count  What happens today matters. People love to talk about their past success, that's nothing compared to what they can become.  http://www.gymaholic.co

Follow those five easy steps
and we assure you that you 
will get fit fast and easy.



//this article was made for my english classes:)//

poniedziałek, 10 listopada 2014

Przedszkole i pierwsza miłość

Hej, cześć, czołem! 
:3
Ostatnio przeglądałam wiele blogów, spędziłam przy tym procesie dobre kilka godzin! I zauważyłam, że mało, bardzo mało blogów jest wyposażona w konkretną TREŚĆ. Chciałam usiąść pod kocem, odprężyć się, wypić moją ulubioną gorącą herbatę i poczytać, ale nie miałam czego! Wróciłam więc do znalezionej niedawno pod biurkiem biografii Lukullusa. Dlatego też postanowiłam na moim blogu zająć się wprowadzaniem treści do blogów z obrazkami. Od dziś każdy post na tym blogu będzie się głównie składał z - LITEREK, ZDAŃ (tych złożonych nadrzędnie, podrzędnie i może nawet równoważników). Będę wam opowiadać o moim życiu, przemyśleniach, wstawiała prace trochę bardziej i trochę mniej zasługujące na miano dziennikarskich. Będziecie mogli przeczytać moje przemyślenia, wspomnienia, notki o kontekście biograficznym, filozoficznym, historycznym. Wstawię też kilka moich twórczych prac literackich. Mam nadzieję, że wam się to spodoba i co najważniejsze - że będziecie każdy post czytać z zaciekawieniem do końca :).


#palebbys #tumblr #grunge #grungeboy #grungeblog #grungegirl #grungepale #grungequote #grungeaccount #pale #sad #sadblog #softgrunge #indie #sad #smoking #weheartit #nirvana #sadpaleblog #black #satan #acdc #quotes  #grungefashion #pasteldoll #pastelfashi                Każdy dorasta w swoim własnym tempie. Pamiętam jak miałam 3 latka i po raz pierwszy miałam iść do przedszkola. Co to był za horror! Płakałam przez całą drogę, a w głowie kombinowałam co zrobić, żeby nie musieć iść do tego okropnego miejsca. Teraz mogę uczciwie powiedzieć, że moje pierwsze przedszkole było nawet fajne. Kolorowe ściany, mało dzieci, chłopczyk z którym się bawiłam (on jeździł wokoło mnie samochodzikiem, a ja siedziałam cały czas), wspaniały plac zabaw z największą zjeżdżalnią na świecie, ładna pani, która stawała na głowie, żebym tylko przestała płakać. Nie było tak źle, ale ja nie byłam na tą fajność przygotowana. Chciałam zostać w domu, z mamą, długo spać, i bawić się sama, bez dzieci, które z butami wchodzą w moje zabawowe plany. Nie potrzebowałam za dużo towarzystwa, można powiedzieć, że byłam samowystarczalna i niezależna od grupy innych dzieci. 
Raz nawet, gdy ciocia próbowała mnie zaprowadzić do tej przeklętej instytucji na ulicy Marnej to jedną ręką uczepiłam się płotu, a drugą złapałam się za jej włosy a przy tym darłam się jakbym była obdzierana ze skóry… Straty we włosach były duże, miałam po tym incydencie leciutką chrypkę i zasmarkana… siedziałam w przedszkolu. 
Reckless Serenade | via TumblrDo dziś nie wiem jak udało się jej odczepić mnie od tego płotu i swojej grzywki, ale wiem, że kosztowało ją to dużo. Nigdy więcej po tym dniu nie poszłam już do tego przedszkola. I dobrze! Dopiero kiedy miałam 5 lat mama postanowiła jeszcze raz spróbować. Tym razem poszła na łatwiznę. Nie szukała żadnego wymyślnego przedszkola z większą liczbą dodatkowych zajęć od najlepszego liceum w Polsce. Zaprowadziła mnie do tego pod blokiem na ulicy Ziołowej. I to był strzał w dziesiątkę! 
Pamiętam, że mój wieszaczek był pod choineczką, obok mnie swój wieszaczek miał Dawid (który przez jakiś czas był moim przedszkolnym chłopakiem). Od razu znalazłam tam przyjaciółkę, albo ona znalazła mnie? Miała na imię Ada i wyglądała jak chłopczyk, krótko ścięte włoski, szare leginsy i za duży, poplamiony t-shirt. Była najcudowniejszą dziewczynką w całym przedszkolu, nie odstępowała mnie na krok i pomogła mi się tam zaaklimatyzować. Razem biegałyśmy po wielkiej górce (która, jak ją ostatnio widziałam, nie jest taka duża), widziałyśmy z niej morze, Rumię, Wejherowo, a nawet Warszawę (a tak na serio to widziałyśmy nie więcej niż mur i kilka drzewek). Wyobraźnię miałyśmy wielką, a dzięki temu wspaniale się bawiłyśmy. Przy stoliku na obiadkach siedziałam z jednej strony koło Kamila, z drugiej strony koło Ady, a naprzeciwko mnie siedział Dawid i Arek. 
 Kamil był moim pierwszym adoratorem. Mieszkał w Rumii i przywoził mi kwiatki, różyczki, kiedyś nawet zapytał się mojej mamy czy nie ma nic przeciwko, żebym została jego żoną! Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że tęsknię za tamtym Kamilem, który teraz wygląda jak poduszka na szpilki porysowana przez pięciolatka. Mówi się trudno, tak to jest, dorastamy, hormony nam szaleją i robimy różne głupie rzeczy. Ja na przykład zwymiotowałam mu koło bucików w przedszkolu (a mówiłam kucharce, że ogórkowej nie zjem!). Byłam największym zbójem w przedszkolu i tak mi zostało na kolejne lata. Z cichej, spokojnej, nie sprawiającej kłopotów dziewczynki przeistoczyłam się w rzygającą na buciki, urywającą głowy lalkom koleżanek, zabierającą jabłka pierdołę. Ale w domu byłam istnym aniołkiem.